______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 2.04.1993 ISSN 1067-4020 nr 69 _______________________________________________________________________ W numerze: Radek Sikorski - Naprawianie bledow historii. Rozmowa z prof. Normanem Daviesem Guy Sitbon - Moskwa: jesli nie masz rewolweru... Adach Smiarowski - Cos na W. Post Maria Iwaszkiewicz - Wielkanoc Teresa Prussak - Przepisy na mazurki wielkanocne Listy do Redakcji _______________________________________________________________________ [Od Red. dyz.: Wpadamy w nastroj przedswiateczny, stad trzy materialy wprowadzajace w ten okres w dalszej tresci numeru. Na poczatku wywiad z autorem historii Polski, Normanem Daviesem. Z kolei rownie sensacyjny jak rzeczywistosc reportaz z Moskwy. M.B_cz] _______________________________________________________________________ [Rzeczpospolita, 30-31.01.1993] NAPRAWIANIE BLEDOW HISTORII =========================== Z profesorem Normanem Daviesem rozmawia Radek Sikorski. W imieniu prezydenta Lecha Walesy ambasador RP w Londynie, Tadeusz de Virion, wreczyl Normanowi Daviesowi Krzyz Komandorski Orderu Zaslugi RP. Jest to juz drugie polskie odznaczenie dla anglowalijskiego historyka. W 1984 roku prezydent rzadu emigracyjnego Edward Raczynski udekorowal go Krzyzem Oficerskim Orderu Polonia Restituta. W odpowiedzi na mowe pochwalna ambasadora RP, Norman Davies powiedzial miedzy innymi: `Chcialbym oddac czesc polskiemu rzadowi w Londynie, ktory wypedzono z tego budynku w 1945 roku, gdyz Wielka Brytania byla w sojuszu ze Stalinem. Przez 45 lat ta ambasada nie byla prawdziwa polska ambasada. Dopiero wraz z przyjazdem Waszej Ekscelencji dwa lata temu wielu z nas poczulo, ze blad historii zostal naprawiony. Przedtem prawdziwy ambasador Polski, hrabia Raczynski, byl gdzie indziej. Sprawilo mi wielka przyjemnosc zobaczyc go powracajacego tutaj, w jego setne urodziny. Przezyl ich wszystkich.' - Podczas uroczystosci wreczenia ci orderu powiedziales, ze tylko czlowiek z zewnatrz mogl napisac uczciwa historie Polski. - Tak, ale nie kazdy czlowiek z zewnatrz. Wszystko zawdzieczam moim polskim przyjaciolom. Poznalem historie Polski przez znajomych historykow i przez rodzine. Na poczatku najwiecej nauczylem sie od mojego pierwszego, swietej pamieci, tescia. Byl to czlowiek-muzeum. Walczyl w 1920 roku z bolszewikami, siedzial w Dachau, a potem w wiezieniu komunistycznym. Byl profesorem chemii i siadywalismy razem w piwnicy, gdzie on pedzil przesmaczny bimber, i sluchalem. Od takich ludzi, a nie tylko z ksiazek, nauczylem sie prawdziwej historii Polski. Podam ci przyklad. Jest on niezrozumialy dla Anglosasow, zreszta do dzisiaj. Dlaczego czlowiek, ktory walczyl w wojnie po stronie aliantow za niepodlegla Polske i siedzial w niemieckim obozie koncentracyjnym, byl po wyjsciu aresztowany przez Sowietow? Gdy ja sie spytalem, co on zlego zrobil, zeby na to zasluzyc, moj tesc sie rozesmial. Zachod mial tylko jednego wroga, a Polska byla miedzy mlotem a kowadlem, miala dwoch wrogow. Dopiero teraz Polska wyszla z tej sytuacji i zaczyna sie nowa era. - Byles jednym z tych, ktorzy krytykowali rzad brytyjski za wspoludzial w wielkim klamstwie o mordzie katynskim. Dzis znamy sprawe ponad wszelka watpliwosc. Czy Polska powinna domagac sie zadoscuczynienia od Rosji? - Mysle, ze sprawa jest prosta. Tam, gdzie byla zbrodnia, nalezy wymierzyc sprawiedliwosc. A jesli nie ma staran o sprawiedliwosc, to trzeba zapytac: dlaczego? Jesli chodzi o Wielka Brytanie, to pamietajmy, ze tutejsza opinia publiczna, nie mowiac juz o rzadzie, jeszcze nie pojela, ze po stronie alianckiej byly zbrodnie wojenne na skale porownywalna z hitlerowskimi. Jeszcze dwa lata temu parlament uchwalil "Prawo o zbrodniach wojennych", ktore wyklucza wszelkie zbrodnie dokonane poza terenami okupowanymi przez Niemcy. Jest to kuriozum. Zbrodnia jest zbrodnia, gdziekolwiek ja popelniono. - Czy domaganie sie potepienia winnych ludobojstwa byloby checia upokorzenia Rosji? - Tak argumentuja ludzie, ktorzy maja w tym jakis interes. Mysle, ze jest akurat odwrotnie. Gdy rozmawiam z Rosjanami, oni mowia mi, ze jest to przeciez takze oczyszczenie Rosji. Takie oczyszczenie moze przywrocic Rosji dobre imie. Jest to upokorzenie tylko dla tych, ktorzy maja cos do ukrycia. Natomiast w Anglii, bariera w nazywaniu sowieckich zbrodni po imieniu pochodzi stad, ze podwazyloby to cala angielska wizje drugiej wojny swiatowej. Polega ona na tym, ze byla jedna strona zbrodnicza - faszystowska, a druga czysta moralnie i heroiczna - aliancka. Poglad, ze po stronie alianckiej byli zbrodniarze sowieccy, tak samo zli jak hitlerowcy, niszczy falszywe wyobrazenie Zachodu o sobie. Podwaza to kompleks wyzszosci Zachodu. - W anglosaskiej historiografii Europy Wschodniej jestes fenomenem. Przed toba pisali o nas glownie ludzie nam niechetni, tacy jak na przyklad A. J. P. Taylor. - Do niedawna Brytyjczycy bardzo malo wiedzieli o Europie Wschodniej i uzywali historii instrumentalnie. Trzeba pamietac, ze Rosja byla sojusznikiem Wielkiej Brytanii w wojnach napoleonskich i w obu wojnach swiatowych XX wieku. Europa Wschodnia byla wiec widziana oczyma Rosji. Hegemonia rosyjska byla uwazana za cos naturalnego, a narody Europy Wschodniej byly potepiane lub lekcewazone. Widac to do dzisiaj. Interpretacja historii Polski bardzo na tym cierpi, nie mowiac juz o Ukrainie czy krajach baltyckich. - Jakie konsekwencje dla ukladu sil ma, twoim zdaniem, powstanie niezaleznej Ukrainy? - Ukraina jest kluczem nie tylko do przeszlosci, ale i do przyszlosci imperium rosyjskiego. Nie wiemy jeszcze, czy Ukraina na pewno bedzie niezaleznym panstwem, czy tez bedzie satelita Moskwy. Ale Polska i inni sasiedzi Ukrainy powinni jak najscislej wspolpracowac, aby jej niepodleglosc umocnic. Bo jesli sie to nie uda, to Wielki Brat predzej czy pozniej powroci w innej formie. - Taka polityka zmarszczylaby niejedna brew w Moskwie. - Oczywiscie. Ale w Rosji jest wiele opcji politycznych i nie wszyscy Rosjanie chca powrotu do polityki imperialnej. Taki kurs bylby katastrofa przede wszystkim dla nich samych. W tej chwili Moskwa ma klopoty z utrzymaniem jednosci samej Rosji, a co dopiero mowic o bylych republikach. Choc oczywiscie sa silne grupy, ktore moga probowac powrocic do polityki hegemonii. - Jak historia oceni generala Jaruzelskiego? - Jest to bardzo ciekawa postac. Napisalem gdzies, ze jest to czlowiek-maska, tyle, ze za maska nie ma twarzy, tylko druga maska. Za malo wiemy, aby sformulowac ostateczna ocene, ale jasne jest chyba, ze nie chodzilo o to, czy general Jaruzelski byl milym czlowiekiem, czy tez o to, czy robil, co mogl w danej sytuacji. Mozna argumentowac, ze w latach 1980-81 dzialal sprawnie i zgrabnie. Zamach 1981 byl wykonany mistrzowsko i bez wiekszego przelewu krwi. To trzeba mu oddac. Jest bez watpienia najlepszym zamachowcem XX wieku. Jest wiec na liscie wielkich zamachowcow, ale nie na liscie wielkich bohaterow. Wydaje mi sie, ze Jaruzelski istotnie robil, co mogl w strasznej sytuacji. Pewnie nie byl tak zly, jak inni z tej samej formacji. Ale to nie kwalifikuje go jeszcze na patriote czy bohatera. W 1983 roku, gdy pisalem "Serce Europy", myslalem, ze Jaruzelski moze byc Wallenrodem. Czlowiek osobiscie porzadny, myslalem, ze jeszcze moze sie zbuntowac. Ale on tego nie zrobil. Sprawa zasadnicza jest to, ze Jaruzelski byl oficerem w sluzbie imperium sowieckiego od lat mlodosci az do emerytury. Trzeba nazwac rzeczy po imieniu. Natomiast dziwi mnie to, ze jego przeciwnicy nie bronia lepiej swych pozycji. - A jak oceniasz postepowanie pulkownika Kuklinskiego? - Taki czlowiek zawsze bedzie dwuznaczny. Mogl dojsc do swej pozycji tylko poprzez zaslugi dla systemu totalitarnego. Z drugiej strony, podjal dzialania, ktore bardzo temu systemowi zaszkodzily. Trudno powiedziec, jaki jest bilans koncowy. Nic nie wiemy o jego motywacji wewnetrznej. Znamy tylko jego wypowiedzi teraz, gdy wygodnie zyje w Ameryce. Trzeba by wiedziec, co on myslal pietnascie czy dwadziescia lat temu. Watpie, zeby byl Wallenrodem. Raczej w pewnym momencie mial dosyc i zmienil front. Natomiast ostatnim czlowiekiem na swiecie, ktory ma prawo sadzic Kuklinskiego, jest general Jaruzelski. - Byles przedmiotem kontrowersji w sprawie, ktora teraz chce poruszyc. Niemniej powiedz szczerze, czy uwazasz Polske za kraj antysemicki? - Polska miala kiedys bardzo wielu Zydow i byl w Polsce antysemityzm; i to nie tylko przypadki. Cale sektory opinii publicznej byly antysemickie. To bezsporny fakt. Ale z drugiej strony, Polska miala tez bardzo wielu filosemitow i indyferentow - pelna game. Polska miala do czynienia z Zydami wiecej i dluzej - na dobre i na zle - niz ktorykolwiek kraj w Europie i w takiej sytuacji charakteryzowac Polske jako kraj antysemicki byloby niesprawiedliwe. Dzisiaj Polacy maja trudna sytuacje, gdyz przez ponad czterdziesci lat historia stosunkow polsko-zydowskich byla prawie tajemnica i malo kto ma do czynienia osobiscie z Zydami czy przeszloscia zydowska. Mlodzi, inteligentni ludzie czuja, ze w przeszlosci Polski sa plamy i teraz sa naturalnymi filosemitami. Ale taka pozycja nie jest wlasciwa, bo Zydzi, tak samo jak Polacy i kazdy inny narod, maja swoich szlachetnych i podlych reprezentantow i nie mozna popierac wszytkiego co zydowskie i potepiac wszystko co polskie. Moim zdaniem nie ma konfliktu polsko-zydowskiego, a jedynie konflikt miedzy ludzmi otwartymi i dogmatykami po obu stronach. Ohydny nacjonalista polski ma duzo wspolnego i od razu zgadza sie z ohydnym nacjonalista zydowskim. Ci, ktorzy glosza haslo `Polska dla Polakow', maja swoich odpowiednikow wsrod fanatykow w Izraelu. - Jak wobec tego tlumaczyc zjawisko antysemityzmu bez Zydow; zydowskich dowcipow, zydowskich stereotypow? - To pochodzi z przeszlosci, jest niesmaczne, ale niegrozne. Jak mowi Marek Edelman, dzisiaj Zyd to symbol wszystkiego, co obce i malo ma do czynienia z Zydami. Jest to tylko nieszczesliwa metafora. W Polsce jest duzo paranoi, bo narod duzo wycierpial. - Gdy juz jestesmy przy fanatykach. Foruje sie w Polsce poglad, ze nacjonalizm jest najwiekszym zagrozeniem polskiej demokracji. - To jest poglad, ktory bardzo czesto spotyka sie tu, na Zachodzie: ze system komunistyczny nie byl idealny, ale trzymal nacjonalizmy pod kontrola. Tych prymitywnych ludzi Wschodzu trzymal w ryzach. Ja sie z tym nie zgadzam. Oczywiscie tam, gdzie jest anarchia, rozne radykalne elementy maja szanse rozwiniecia skrzydel. Nacjonalizm wschodnioeuropejski nie jest oczywiscie fantomem, ale ja czuje, ze ten problem jest sztucznie naglasniany i trzeba zapytac, w czyim interesie. Osobiscie sadze, ze jest to w interesie postkomunistow. Przyjmuja oni postawe straznikow porzadku i stabilizacji. Daja do zrozumienia: `Z nami mozna robic interesy, a reszta to holota, ciemnogrod, od ktorego Zachod powinien stronic'. Ponadto Polska, ktora nie ma tych podzialow etnicznych, co sasiedzi, jest na to niebezpieczenstwo najmniej wystawiona. Mimo to, gdy imperium upadlo, to pierwszy krzyk tego typu zostal skierowany na Polske. - Pewien znany polski intelektualista sformulowal poglad, ze zagrozeniem dla Polski jest: `antykomunizm z bolszewicka twarza'. Chodzi o agentow SB i rzekome czystki. - Mysle, ze w tej sprawie sa dwie skrajne pozycje. Jedna to taka, zeby na czarownice polowac, a druga to ta, zeby nic nie robic i wszystkim komunistom wszystko wybaczyc. W kazdym kraju sa systemy kontrolowania dostepu do stanowisk panstwowych i mozna taki system wprowadzic w zycie bez polowania na czarownice. Bardzo szkodliwe byloby przejecie wszystkiego z przeszlosci i potraktowanie spuscizny PRL jako dobrej monety. Nie kazdy komunista byl zloczynca, ale w Polsce, tak jak w kazdym kraju Europy Wschodniej, wsrod ludzi tamtego systemu byli ludzie grozni, podli i skorumpowani. Wydaje mi sie, ze kazdy powinien odpowiadac za swoje czyny i jesli nie jest godny zaufania, wtedy mowi mu sie `do widzenia'. To nie znaczy, ze pojdzie do obozu czy pod sciane, lecz tylko tyle, ze nie nadaje sie na wysokie stanowisko. Mysle, ze to naturalne. Szkoda tylko, ze ten problem nie zostal rozwiazany na samym poczatku. Szkoda tez, ze proba lustracji byla tak niezrecznie przeprowadzona. Im dluzej to trwa, tym trudniej bedzie ten problem rozwiazac. Oczywiscie sam fakt, ze ktos rozmawial z SB, malo mowi. Wszyscy byli tym systemem splamieni. Gdy mieszkalem w Krakowie, ja sam musialem rozmawiac z takim kapitanem Kazimierzem, zeby przedluzyc wize. Ale to jest choroba ciala politycznego, ktora trzeba leczyc. Dodam tylko, ze chyba lepiej leczyc ja ziolami, niz chirurgia. - Patrzac na PRL jako na okres juz zamkniety, co zapisalbys mu po stronie plusow? Na przyklad reforme rolna? - Byly elementy polityki PZPR czy przedtem PKWN, wziete z programu PSL. Reforma rolna byla marzeniem polskich chlopow od polowy XIX w. Ale reforma rolna nie byla dobrem samym w sobie, gdyz wszystko zalezy od warunkow. Z jednej strony chlopi dostali ziemie, ale z drugiej warunki podatkowe, prawne i administracyjne stworzono takie, zeby uniemozliwic im rozwoj. Paradoksem jest, ze reforme rolna wprowadzono w momencie, gdy problem bezrolnych chlopow wlasciwie zniknal. Kazdy, kto chcial, mogl objac gospodarstwo rolne na ziemiach poniemieckich. Natomiast rozparcelowano majatki, przez co zniszczono racjonalna strukture wlasnosci rolnej. Za to rozdrobnienie polska wies bedzie placic wysoka cene przez kilka pokolen. Trudno powiedziec, aby partia zapewnila polskiemu rolnictwu przodujace miejsce w Europie. - Wydaje mi sie, ze zasadniczym konfliktem w polskim zyciu intelektualnym jest starcie miedzy dwiema tradycjami. Pierwsza to tradycja dawniej promoskiewska, pozniej rewizjonistyczna i postmarksistowska, a dzisiaj socjaldemokratyczna. Jej reprezentanci to ludzie, ktorzy przez marksizm przeszli, ale pozniej go odrzucili i czesto z wielkim poswieceniem stawiali mu czola. Jest to tradycja, ktora wyrasta z gleby PRL-u, formacja buntu przeciw mlodzienczej wierze. Druga, starsza tradycja, to ta, ktora nigdy na marksizm nie dala sie nabrac. Ludzie tej drugiej tradycji mowili juz w latach 20. i 30., ze marksizm jest mrzonka, a sowietyzm zbrodnia, czyli to, co postmarksisci odkryli w latach 60. i 70. - No, to twoja analiza. Ale faktycznie, nie ma na swiecie wiekszego antymarksisty niz eks-marksista. Neofita czy zbuntowany jezuita jest gorszym antykatolikiem niz ktos, kto nigdy nie wierzyl. Wiekszosc narodu polskiego byla przymuszana do ideologii marksistowskiej, nie dziwne wiec, ze tacy ludzie dominuja. Jest ich ilosciowo wiecej. Ale nawet ci, ktorym sie wydaje, ze nigdy swiadomie nie przyjeli marksizmu, tez sa zatruci. Na przyklad wsrod historykow problemem nie jest to, ze historiografia lat 60. czy 70. byla prawdziwie marksistowska. Problemem bylo oslabienie przez konflikt z marksizmem. Malo kto mial ten luksus, zeby naprawde swobodnie myslec. Tylko ludzie z zewnatrz mogli sie zajac kultura polska. Czesto jestem zapytywany, jak to jest, ze historia Polski napisana przez Brytyjczyka ma takie powodzenie. Przyznam, ze jest to dla mnie troche krepujace, ale faktem jest, ze tylko czlowiek z zewnatrz mial takie mozliwosci. Nie chodzi tylko o cenzure. Codzienne stykanie sie z tym systemem oslabilo wszystkich inteligentow. Naturalnie, polska inteligencja przeszla przez to lepiej niz na przyklad w Czechoslowacji czy na Wegrzech. Wegrzy podziwiaja Polakow za to, ze mniej sie poddali, ale to nie znaczy, ze w ogole sie nie poddali. - Partia promoskiewska istnieje w Polsce od kilkuset lat: od familii Czartoryskich, krola Stasia i Targowicy, a konczac na PZPR i jej dzisiejszych spadkobiercach. Czy jest to juz element w naszej polityce? - Ten element prorosyjski byl zawsze znacznie silniejszy, niz Polacy chca przyznac. Wielu Polakow dobrowolnie sie rusyfikowalo, lecz o nich sie nie mowi. Nie kazdy Polak w Rosji byl wiezniem na Sybirze. Stosunek do Rosji sowieckiej byl podobny. Wielu Polakow sluzylo Rosji z zapalem. - Czy partia moskiewska ma zaslugi dla Polski? - Zbyt malo bylo okresow w historii Rosji, kiedy normalny, honorowy Polak mogl byc z czystym sumieniem lojalny w stosunku do systemu rosyjskiego czy sowieckiego. Dlatego rozumiem resentymenty w stosunku do Rosji. Co nie oznacza, ze usprawiedliwiam tych Polakow, ktorzy nienawidza Rosjan. To jest po prostu glupie. Polacy maja duzo wspolnego z Rosjanami. - Tak jak w XIX wieku liberalna inteligencja rosyjska potepila aspiracje narodowe Polakow, tak dzisiaj, nawet wielu rosyjskich demokratow nie potrafi przyznac prawa do samostanowienia Ukrainie. - Dlatego, moim zdaniem, powinnismy zachowac pewien dystans w stosunku do demokracji. Demokracja w rekach wiekszych narodow moze byc instrumentem ucisku. W Wielkiej Brytanii Anglicy, bedac najwiekszym narodem na wyspach, opanowali Walie, Szkocje i Irlandie metodami demokratycznymi. W parlamencie Anglicy zawsze mieli wiekszosc. Liberalowie i demokraci tez moga miec swoej `blind spots'. Demokracja nie jest dobra czy zla sama w sobie, a jest jedynie mechanizmem sprawnego rzadzenia i wszystko zalezy od kultury demokratow. Na wyspie zamieszkalej przez ludozercow, ludozerstwo bedzie demokratycznym porzadkiem. W latach 30. demokracja dopuscila do wladzy hitlerowcow. W Irlandii demokracja jest instrumentem nietolerancji protestantow. W Polsce mamy podobne zjawisko. Polska jest krajem katolickim, ale stosunki miedzy narodem a Kosciolem sa nielatwe. W obozie totalitarnym Kosciol byl z narodem, i to byl bardzo korzystny sojusz, ale teraz w sytuacji wolnosci, zarowno hierarchia jak i narod musza na nowo ulozyc te stosunki. To, ze jest demokracja, nie znaczy, ze wszyscy demokraci sa w porzadku. Zreszta uwazam, ze Rosja ma przed soba jeszcze dluga droge do normalnosci. Jako historyk patrze negatywnie na przeszlosc rosyjska. Rosja to kolos, ktory byl budowany nieludzkimi metodami i jego jednosc jest nienaturalna i niezdrowa. Nie plakalbym, gdyby Rosja rozpadla sie na mniejsze czesci. Trudno jest z Moskwy rzadzic Wladywostokiem w sposob demokratyczny. Mysle, ze historia demokratyzacji Rosji dopiero sie zaczyna. - Dlaczego w niektorych srodowiskach walka z komunizmem sowieckim postrzegana jest jako moralnie mniej jednoznaczna niz opor przeciwko Niemcom hitlerowskim? - Dlatego, ze walka z Niemcami jest od dawna sprawa zamknieta. Niemcy przegrali, a ich potega legla w gruzach. Sytuacja polityczna i moralna byla wiec czysta. Natomiast Rosja byla w wojnie sojusznikiem strony nie tylko dobrej ale przede wszystkim zwycieskiej. Dlatego Polak, ktory walczyl z Rosja, komplikowal caly rachunek geopolityczny. W 1943 roku rzad polski w Londynie byl potepiany jako nieodpowiedzialny, bo komunizm byl sojusznikiem Zachodu. To samo, gdy Churchill wyglosil slynne przemowienie w Fulton, kiedy to ukul pojecie `zelaznej kurtyny', "Times" potepil go mowiac cos w rodzaju: `Komunizm, to nie to samo, co demokracja, ale mozemy sie nawzajem wiele od siebie nauczyc'. Churchill byl okreslany jako militarysta, jastrzab, czy jak by to dzisiaj ujeto w Polsce - oszolom, ktory prowadzi swiat do wojny. Komentowano to tak, jak gdyby to Churchill spowodowal zimna wojne, a Stalin nie mial z tym nic wspolnego. Sojusz z komunizmem w czasie wojny jest zrodlem tych wielu gigantycznych nieporozumien. Przed wojna sytuacja byla odwrotna. Druga Rzeczpospolita byla pod wplywem zwycieskiej wojny z Rosja Sowiecka i opor wobec bolszewizmu nie byl powodem do niepokoju moralnego. Bohater wojny z Rosja byl bohaterem, a wlasnie ten, kto chcial przeciwstawic sie Niemcom, mial trudniejsza moralnie sytuacje. Zanim nie odmowil zlozenia przysiegi Kajzerowi, przez co trafil do wiezienia, Pilsudski walczyl przeciez po po stronie austriackiej. Dopiero teraz mozna ocenic historie Polski bez tych wykrzyknikow. [podal Zbigniew J. Pasek] _______________________________________________________________________ ["Le Nouvel Observateur", 28.01.1993. Przetlumaczyl J.K_uk] Guy Sitbon MOSKWA: JESLI NIE MASZ REWOLWERU... =================================== Znacie ten ostatni dowcip? Jest facet, zwa go Oleg. Wstaje rano w swoim moskiewskim mieszkaniu, pstryk, jest swiatlo, jest prad. Idzie do kuchni zrobic sobie kawe, odkreca kran, woda plynie. Bierze prysznic, jest ciepla woda. Gotuje wode, jest gaz. Oszalaly biegnie obudzic zone: `Lena, Lena!, to potworne! Komunisci wrocili!' Od kawalow podobnego pokroju roi sie teraz ku uciesze moskwiczan. Swiadcza one o tym, o czym na ogol swiadcza dowcipy: raczej o rezygnacji niz o oburzeniu. Gorbaczowa Rosjanie nienawidzili. Jelcyna nawet nie nie znosza, po prostu juz go nie znaja. Juz nikt nie wierzy, zeby cokolwiek dobrego albo zlego bylo wynikiem dzialania wladz. Doszli do wladzy, aby sie nakrasc i slusznie. Kazdy chcialby odgryzc jakis kawalek, aby przezyc, dlaczegoz by nie prezydenci i ministrowie? Wolni wreszcie, aby dac upust swojej naturze, Rosjanie znajduja upodobanie w nostalgii. Najstarsi wspominaja wojne, podczas ktorej wszyscy sie wspomagali w biedzie. Nowsze pokolenia idealizuja lata 70-80, `gdy wszyscy sie kochali, a teraz dusimy sie w egoizmie'. Innego wieczoru swietuja u Elisbarow. Mozecie go nazywac Bar, woli to. Swietuja, bo smutno, a akurat jest co wypic. Liza, zona Andrieja, tego rana znalazla sie w szpitalu i przeszla nagla operacje. Pierwszy lekarz, ktory przyszedl do domu, stwierdzil zaburzenia pokarmowe i przepisal herbate i troche biszkoptow. Drugi byl stanowczy: ostre zapalenie wyrostka. A w szpitalu wykryto krwotok spowodowany ciaza pozamaciczna. Ginekolog byl w bardzo zlym humorze: `Wasza chora wymaga transfuzji krwi. Ja nie mam krwi. Znajdzcie cos, jesli chcecie, bym ja leczyl!'. Robimy runde po miescie, aby kupic troche krwi: ani kieliszka z RH odpowiednim dla Lizy. Wreszcie chirurg daje nam adres pracowni, w ktorej mozemy dostac poltora litra krwi RH(-) w zamian za trzy litry swiezej, ktora sie wezmie od przyjaciol chorej. Jedziemy scisnieci w dwunastke w dwoch samochodach. Odwilz, przeciskamy sie przez kurtyne topniejacego sniegu, wreszcie znajdujemy to laboratorium wymian. Dyrektor nas wyrzuca. `Chora ze szpitala 31, nic nie chce o tym slyszec. Nie mam nic wspolnego z tymi draniami ze szpitala 31'. Pare garsci rubli poprawia mu humor. Czterech dawcow mu wystarczy. `Ostrzegam, biore po 400 ml od kazdego'. - `Czy to nie za duzo?' - `Mam tylko woreczki 400-mililitrowe, albo to, albo nic'. Najsilniejsi z nas sie poswiecaja. Senni, ale z pojemnikami krwi RH(-) w rece. Wobec zagranicznego dziennikarza ginokolog robi sie rozmowny. `Szpitale w ZSRR nigdy nie byly czterogwiazdkowe, czesto mielismy klopoty z zaopatrzeniem w pewne lekarstwa lub sprzet, ale oplywalismy w rezerwy krwi. Oddawanie krwi bylo obowiazkowe dla mlodziezy i niektorych innych kategorii ludnosci. Dzis juz nie ma ochotnikow za wyjatkiem nowych wloczegow i glodomorow, ktorzy oddaja krew, aby sie najesc. Nasz kraj upadl bardzo nisko. Prosze popatrzec, pielegniarki pala po korytarzach, nikt juz nie ma na nie slowa!' Nawet po transfuzji Liza czula sie zle. Zmieta twarz Andrieja budzila litosc. I dlatego dzis swietuja u Elisbara. On jest Gruzinem, a w jego mieszkaniu prawie nie ma mebli. To normalne, sprzeda swoje mieszkanie i przeprowadzi sie do Tbilisi. Bo Gruzini i Rosjanie, to maja inne RH. Dla Elisbara wszystko skonczone, Moskwa, przyjaciele, mlodosc. Skonczony Bulhakow pozerany w samizdatach, wiersze Achmatowej czy Mandelsztama, przepisywanych lub wyuczanych na pamiec przed przekazaniem przyjaciolom, wszystko skonczone. Dzis juz nie ma poezji, wszystko za dolary. Wiec za 80 000 dolarow ze sprzedazy swojego mieszkania Elisbar kupi dwa w Tbilisi i jedno od razu wynajmie, za dolary, moze nawet za 200 miesiecznie. Zegnaj Moskwo! Gruzinskim obyczajem Elisbar napelnia rog, wdrapuje sie na taboret i wznosi toast: `Chce wam dzis o milosci. Milosc i przyjazn!' I mowi o swoich przyjaciolach od zawsze, ktorych porzuci na zawsze. `Pewnie sie juz nie zobaczymy, ale kochac sie bedziemy zawsze'. Wstawil sie Elisbar, to widac, ale i tak gardla mamy scisniete. W telewizji znani aktorzy opowiadaja o `podworzach naszego dziecinstwa'. Przybudowki mieszkan pod golym niebem, podworza blokow, male zagajniki brzozowe otoczone z wszystkich stron domami sluza jako ogrodki dzieciece, garaze, kluby Trzeciego Wieku, galeryjki handlowe, domy mlodziezy, miejsca spotkan... Miasteczka w miescie. Kochac Moskwe, znaczy sie kochac jej podworza. `Ja juz nie lubie mojego podworza', opowiada jeden z aktorow. `Stalo sie sztabem generalnym okolicznych lobuzow. Wieczorem, aby przespacerowac sie z moim psem, wychodze uzbrojony w pistolet gazowy'. Pistolet gazowy jest bronia slabych, ktora Jelcyn zalegalizowal po tym, gdy stala sie powszechna. Ludzie zrozumieli, ze teraz bron palna jest tolerowana. I rozprzestrzenia sie wszedzie. Jesli robisz interesy, to wychodzenie bez broni lub paru goryli do ochrony jest nierozsadne. Szczytem sukcesu osobistego sa zakupy w dolarowym supermarkecie z jednym gorylem pchajacym wozek, a drugim zezujacym czujnie wokol, gdy szef maca camembert. W bramie kasyna Graziella wykidajlo przepuszcza was przez wykrywacz metali. Klientow uprzejmie prosi sie o zostawienie rewolwerow w szatni. Kasyna, jedyny interes uczciwy i prosperujacy, mnoza sie tak, ze wkrotce bedzie ich tyle co w Las Vegas. Rozroznic mozna trzy typy biznesmanow. Najpierw mamy malych lajdaczkow, ktorym sie udalo. To jest trzon nowej burzuazji. Okazali sie nieco zdolniejsi od pozostalych. Nastepnie znajdujemy prawdziwych handlowcow, ktorzy nie chca wiedziec nic o niczym jak tylko o tym, by sprzedac drozej niz sie kupilo i jak najmniej placic pracownikom. Najlepiej nie miec zadnego, pracowac w rodzinie, lub ze wspolnikami. Stosunek pracodawca - pracownik nie zostal tu jeszcze wynaleziony. Trzecia kategoria - i tu koncentruja sie prawdziwe pieniadze - rekrutuje sie prawie wylacznie z komunistycznej nomenklatury, ktora stala sie wsciekle antykomunistyczna. Jesli spotkacie Rosjanina, ktory wymiotuje obelgami na stare czasy, nie musicie szukac skad przychodzi: byl w samym sercu systemu. Niegdys stalinowiec, zanim nie naplul na Stalina na rozkaz Komitetu Centralnego; nastepnie zostal chruszczowszczykiem, ktory sprzedal Chruszczowa, gdy linia sie zmienila, dalej Brezniewowcem, wreszcie Gorbaczowista. A gdy wladza odwrocila sie od komunizmu, stal sie antykomunista z ta sama werwa. Kapitalizm jest jedynie ostatnim wirazem na drodze, na ktorej stowarzyszyli sie oficjele, z taka sama dyscyplina i serwilizmem. Biurokrata jest konformista, albo go nie ma. Wszystko jedno, bialy, czerwony, czy czarny kapitalisto, mozesz liczyc wylacznie na wlasne sily bezpieczenstwa. Nie ma mowy, aby Panstwo przyszlo ci z pomoca, chyba ze pozwoli ci po prostu zatrudnic gliny do twoich osobistych celow. Dalej nosza mundury, panstwowa bron i otrzymuja swoj zold, ale ciebie ochraniaja specjalnie. Wypada niezle zyc. Na ulicach policjanci zdzieraja literalnie okup z kierowcow! Nie ma zadnych cennikow. Ceny wahaja sie od 200 rubli (pol dolara) do 50 dolarow. Ja sam uzywam czesto samochodow policyjnych jako taksowek. Pewna agencja obrotu nieruchomosciami dla cudzoziemcow podlizuje sie klientowi taka oferta: `24 hours armed highly qualified guards'. Ze straznikow osobistych tworzy sie prywatna policje, a stad oddzialy zbrojne, mniej lub bardziej prywatne. Panstwo sie rozpada i kazdy lapie za jakis kawalek. A to sie nazywa prywatyzacja. A wlasciwie to to jest po prostu lupienie. Jedna z grup nomenklaturszczykow sprywatyzowala na swoj uzytek obrot handlowy kamieniami szlachetnymi. Kupuja je za trzy grosze, sprzedaja po cenie rynkowej i napelniaja sobie kieszenie wyklinajac na stary system i jego gulagi. Ci grabiezcy oplywaja w dewizy, z ktorymi nie wiedza co robic, bo towarow jest malo. Nagle, inflacja przestaje dotyczyc tylko rubla, rozciaga sie takze na dolara. W jednym ze sklepow jablka sprzedaje sie po poltora dolara za sztuke. Ta `dolaryzacja' sprzegnieta ze zwariowanymi pieniedzmi grabiezcow tworzy pomylony system pozbawiony jakichkolwiek mechanizmow rownowagi: benzyna na czarnym rynku kosztuje tutaj 30 rubli, nieco dalej w tym samym miescie - 200. Mozna byc pewnym, ze rzeczywista ekonomika rynkowa przezywa regres. Kiedys istnialy male targi kolchoznikow, male, ale zrownowazone. Teraz targ jest drozszy niz w Paryzu i opustoszaly przez kupujacych. Nic dziwnego. Podstawowym warunkiem dzialania rynku jest prawo. A w Moskwie nie ma juz prawa: na czym wiec oprzec rzeczywisty rynek? Nadeszly czasy oszustow, ktorzy atakuja falami i proponuja cudowne lekarstwa. Proponuje sie wladzom np. wielomilionowe studia (finansowane przez organizmy miedzynarodowe) nad prywatyzacja przemyslu automobilowego, albo kolei zelaznych, albo bankow. Inny proponuje generalna dolaryzacje. Inny sprzedaz calego przemyslu w prywatne rece w ciagu roku. A jeszcze inny sprzedaz calej Syberii Stanom Zjednoczonym. Przeciez Aleksander II sprzedal Alaske, wiec czemu nie cala Syberie? Ci doradcy wypelniaja kieszen sutym ochlapem za raport, ktorego nikt nie przeczyta i tyle ich widac, az do nastepnej fali pomyslow. Caly kraj, najwiekszy na swiecie, sprzedaje sam siebie na zlomowisku. A Rosjanie nic nie mowia i tlumia gniew. Oto standardowy wywiad z czlowiekiem z ulicy: `Wierzyl pan w komunizm? - Tak. - Jeszcze pan w niego wierzy? - Alez, skadze, co za potwornosc! - A w co pan wierzy? - Nie wiem, w siebie samego... Moze w Boga?' W pobliskim kosciele kolejka do chrztu jest tak dluga, jak kolejka do rzeznika. Od najmlodszych do najstarszych, wszyscy masowo przylaczaja sie do prawoslawia, `bo w cos w koncu trzeba wierzyc'. Bog stal sie jedynym wspolnym mianownikiem w tym chaosie, ktory niezle przypomina Niemcy z 1919. W obu przypadkach kraj znokautowany kleska (w tym wypadku zimnej wojny) rozchwiany nowym systemem politycznym popartym przez nielicznych, cierpiacy powazny niedostatek, szalejaca inflacje, bezrobocie i bezsile Panstwa. Dobry teren do wybuchu integryzmow i rasizmow. Tak jak Niemcy w latach '20, jak Rosja przed Stalinem, tak i dzisiejsza wyglada dyktatora, ktorego imienia jeszcze nie zna. Zadnego kandydata na despote nie widac, ale apel do tyrana tli sie w glebi wiekszosci glow. Nie oznacza to jednak, ze ten chrzescijanski Choimeinizm to sprawa jutra. Rosjanie, poprzez ich cala historie wykazali sie jedna cecha - umiejetnoscia wytrzymywania najgorszego znacznie dluzej, niz ktokolwiek inny. Niewolnictwo zniknelo we Francji podczas sredniowiecza, w Rosji w 1861. Autokratyzm przeciagnal sie az do 20 wieku. Czasy Ubu, ktore przechodzimy teraz, moga potrwac wiecznie, gdyz Rosja jest przepascia, do dna ktorej nikt nie dotarl. A wtedy... Guy Sitbon --------------------------------------------------------------------- [Trzy grosze tlumacza dyzurnego. Przejalem sie. Zjawiska, ktore obserwowalismy i nadal obserwujemy w Polsce, tylko w skali kilkadziesiat razy wiekszej. Ale nie dajmy sie zwariowac. Zdarza mi sie rozmawiac z Rosjanami za granica. Pewne oznaki stabilizacji tez sa i `normalni' handlowcy, czy biznesmeni to *nie* sa biale kruki. Francuzowi najlatwiej bylo puscic opowiadanie - samograja, wizje czystej katastrofy, bo wtedy lepiej sie trawi kozi serek zalany Bordeaux ze sredniego rocznika i mniej widzi sie lokalne problemy. Wybory juz sie odbyly i rozni politycy, z Giscard d'Estaing'iem na czele juz prorokuja, ze wkrotce w Rosji bedzie straszna rewolta i tylko on ocali przed nia Francje... Bardzo latwo jest wpasc w nastepujace pulapki: A. Podobienstwo do Niemiec po Pierwszej Wojnie i tesknota za dyktatura. Niezupelnie. Po pierwsze, Rosjanie wlasnie wychodza z dyktatury i maja alergie, a po drugie w Niemczech nie bylo dramatycznej zmiany prawie wszystkich praw i regul rzadzacych ekonomika i karierami spolecznymi. Roznice te mozna mnozyc do woli, a glowna i tak jest jednorodnosc spoleczenstwa niemieckiego. B. Podobnie jak dla typowego publicysty zachodniego w latach '70 i wczesnych '80 bylo oczywiste, ze ZSRR jest wiecznotrwale i bedzie paskudzic jeszcze w nastepnym wieku, tak teraz panuje zludzenie, ze ten chaos, ta prowizorka i azjatyckie ciemnosci tez beda wieczne, bo Rosjanie niejedno wytrzymali, podobnie jak Chinczycy. C. Pulapka samonapedzajacych sie diagnoz, popularna rowniez w Polsce. Nie udalo mi sie zrobic pieniedzy, oczywiste, wszystko rozkradli komunisci i innym nie daja. Udalo mi sie, no tak, wszyscy uwazaja mnie za bylego nomenklaturowca partyjnego i juz *nigdy* nikogo nie przekonam, ze to uczciwe, wlasnymi rekami... Jak z tego wyjsc? J.K_uk] _______________________________________________________________________ Adach Smiarowski COS NA W. POST ============== "A przed uczta potrzeba dom oczyscic z smieci; Oczyscic dom, powtarzam, oczyscic dom, dzieci!" Polacy, nacja wspaniala, umilowana przez Przenajswietsza Panienke i narody oscienne, w czas przedziwnie zsynchronizowanego z Wielkim Postem przednowku, oddaja sie wedle przykazania trzem ulubionym Wartosciom Chrzescijanskim, modlitwie, jalmuznie i postowi. Klepanie kantyczek jest bardziej pozyteczne niz niesie wiesc gminna, zwlaszcza gdy ma sie duzo czasu i rozchybotany odmienny stan swiadomosci. Jalmuzne prosze przeslac na adres redakcji. A my, zgodnie z gastronomicznym przeznaczeniem kacika, zabierzemy sie za punkt trzeci. Wsrod niezliczonych potraw znanych ludzkosci post zwykl sie wyrozniac prostota, elegancja i tanioscia. Znany od czasow niepamietnych, wpisany jest niejako w geny na samym dnie DNA. Jako nieodzowny skladnik diety czlowieczej zostal z tejze wycofany z przyczyn nowoczesnosci, czego skutki widac na co dzien, bo na co noc jest ciemno. Nowoczesnosc ma swoje sciezki przez zyto, i przez zycie, i zawsze wie lepiej. Post jest wrogiem ekonomii, a ekonomia to jest to. Co do spraw zdrowia, to na te monopol maja sztuki medyczne w nimbie prawdziwej nauki paradujace. Procz nauki, po palcach im depcza w tym cywilizowanym kontredansie prowizorzy i kupcy. Potarmoszona, ale zawsze jedynie sluszna, nowoczesna medycyna z postu szydzi. Nigdy zreszta nie byl w modzie ten staroswiecki wynalazek. A moda jest niezmiennie sednem zmiennej nowoczesnosci. Raz mamy na afiszu rzetelne zdrowaski lub zbawcze antybiotyki, innym razem graja bardzo potrzebne szczepionki lub smakowite gowienka jaskolcze. Czlowieczenstwo z bezczelna niepokora przezywa kolejne eksperymenty i zmusza pokolenia uczonych medykow do wysilkow w temacie genialnych odkryc. Zanim przejdziemy do dania glownego, kilka zabiegow wstepnych. Przy targowaniu sie z nowoczesnoscia post utracil wrodzone cnoty. Wymaga nieco fatygi, plukania na zewnatrz i od srodka, no i sama woda nie wystarczy. Zwierze ludzkie z felerem, jako to cukrzyk, gruzlik badz apoplektyk, musi miec delikatne zrozumienie fizjologii wlasnej i aplikowac post ostroznie oraz z umiarem. Wrzodowcy powinni wziac na wstrzymanie. Osoby w trzech sigmach jakotakosci i rozmaite grubale poscic moga spiewajaco. Wystarczy zaufanie do Stworcy, ze nie skopal skladaka, do ktorego ciagle ma copyright. Przepis Dosc Szczegolowy ------------------------ Dni przedwstepne Dla tych co jedza mieso, cukry, biala make i podobny wikt zalecany przez Zjednoczenie Wytworcow Sztucznych Szczek, przydaloby sie ze trzy dni diety normalnej. Warzywa, owoce, ziarenka - niech i kiszki maja frajde. Dzien przedwstepny Sniadanko leciutkie jak groszek, znaczy wycofac kielbase z kapusta. Na obiad salatka, warzywna albo owocowa. Rozsadniej jest nie mieszac, bo zoladek, paskudnik ortodoksyjny, enzymow nie miesza i atakuje albo jedno albo drugie. To tak na marginesie, dla tych, ktorzy zapomnieli co mama mowili. Na kolacje szklaneczka, dla odmiany - soku lub herbaty z lagodnych ziolek, o ktorych wkrotce. Dnie postu Rozwazania nad cialami stalymi zostawmy fizykom. Witaj plynna jutrzenko! Pijemy piec razy dziennie (rozlozone rownomiernie) po szklaneczce postnego cymesu, do wyboru, do koloru: - sok, warzywny lub owocowy, najlepiej swiezo wycisniety, pol na pol z letnia woda; - herbatka z ziolek jak roza dzika, rumianek, mieta, zenszen, a dla chlopow co-by-kcieli-a-nie-mogom sarsaparilli szczypta swoje zrobi; - rosol jarski, a jakze. Jest to niemal rosol ogolnowojskowy, z tym, ze bezmiesny. Bierze sie wloszczyzne, wszelkie farfocle zielone, ziemniaka lub dwa, buraczka i cokolwiek warzywnego i swiezego pod reka, sieka sie to w drobna kostke i gotuje przez pol godziny. Jak sie odstoi przez nastepne pol godziny, odcedzamy na sicie. Trzymamy w lodowce - jak nie ma cebuli ani czosnku w srodku, to wytrzyma z cztery dni. Pijemy letnie. Poza tym dopijamy sie zwykla dobra woda. Tylko skad ja wziac? Uwazny i inteligentny Czytelnik roztropnie w tym miejscu zauwazy, ze taki post jest do kitu, bo Prawdziwy Post to woda i czesc. Owszem, istnieja ponoc zakatki na tej planecie, gdzie mozna poscic na wodzie bezkarnie. Ale ludzie nie maja tam komputerow, wiec sie nie ma co nimi przejmowac. Cywilizowany czlowiek na wodzie moze wyjsc jak na mydle, bowiem nowoczesnosc z pola i zagrody zdazyla sie przekrasc do zyl, kiszek i mozgow. Anatomia postu wyglada tak oto in usu. Po mniej wiecej trzech dniach organizm, ktory sie do tej pory buntowal i domagal zarcia, strajkowal i bojkotowal negocjacje, nagle politycznie dojrzewa i pojmuje, ze nie tedy droga. Nadchodzi moment, kiedy przycicha i zaglebia sie w siebie, analizuje swa moc i swa wole. Juz nie wydziera sie do swiata, nie naprasza o miche, ale powoli i skrupulatnie robi samoprzeglad komorek. Kazda sie prezy i stawia marsa, tlusciochy wciagaja brzuchy, charlaki defiluja jak na mustrze. Wszystko na nic! Co slabe - na przemial, co tluste - do pieca. Zycie jest bezwzgledne. To tylko czlowiekowi sie czasami wydaje, ze jest litosciwy. Przez pierwsze trzy dni zdarza sie poczuc glod, zwlaszcza gdy kto jest nieprzyzwyczajony. Potem autoliza przejmuje stery systemu. To co do tej pory sluzylo do pochlaniania, obraca sie o 180 stopni i zaczyna wydzielac. Przewod pokarmowy pracuje w odwrotnym kierunku. Resztki chorych komorek, niedopalki tlusciochow, wychodza wszelkimi otworami na swiat bialy. Niosa ze soba w worach zdobycze chemii rolnej, spozywczej i gospodarczej. Co i raz sie ktory wor rozsypie i posieje dedetem i azotoksem po jelicie. Mozliwosc zatrucia jest jedna z przyczyn, dla ktorych post wodny jest niewskazany. Soki i herbaty nie tylko ulatwiaja organizmowi wyregulowac rownowage mineralna, ale rowniez pomagaja zneutralizowac szkodliwe toksyny i usprawniaja wyrzucanie smieci. A smieci trzeba usuwac zanim zatruja. I tu wkracza na scene postrach lat cielecych, narzedzie szpitalnych tortur, pierwsza dama postnego dworu - lewatywa. Bez niej nijak, bez niej strach. Z braku paszy tresciwej kiszka stolcowa nie otrzymuje sygnalu do boju i samo zle kisi sie u wylotu, a jak pokisi sie z dzien, dwa, to toksykoza niemal murowana, chyba ze jest sie autochtonem na Wyspach Salomona. Trzeba sie wyczyscic z drugiej strony. Nie taki diabel straszny, jak lewatywa. Najprosciej wychodzi w pozycji `pad na pysk przed szejkiem'. Woda winna byc w temperaturze ciala, mozna dodac kilka kropli soku z cytryny. Trzeba zawiesic pojemnik z pol metra ponad tylkiem, zeby uzyskac odpowiednie cisnienie. Koncowke lewatywy posmarowac kremem lub mydlem. Zaczynac skromnie, od powiedzmy pol litra, po wdrozeniu przyjdzie czas na litr. Wsaczyc to powoli do srodka i odlezec swoje. Najpierw na wznak minutke, potem na lewy bok, na brzucho i na prawy bok - o ile wytrzymamy. Mozna delikatnie masowac brzuch z wierzchu. W ten sposob woda rozejdzie sie po jelicie grubym i wyplucze swinstwa. A teraz uwaga! Jesli udalo nam sie wytrwac do tego momentu, moze sie zdarzyc, ze parcie nagle ustapi. Ktokolwiek ulegnie w tym momencie zludzie ulgi i oddali sie od ustepu, bedzie mial dodatkowe pranie w poscie. A jakie kino dla publiki! Lewatywe stosujemy co najmniej raz dziennie, rano. Wyjatkowo zapaskudzone organizmy (chocby ci, ktorzy nigdy nie poscili) moga dodac seans wieczorny. Pierwsze czyszczenie odbywa sie wieczorem dnia przedpostnego. Skwapliwcy pomagaja sobie odgornie za pomoca rycyny lub soli glauberskiej. Ma to te wspaniala zalete, ze sama lewatywa wydaje sie potem pieszczota. Koniec postu Dziwne, ale do przerywania postu nie ma sie tak samo ochoty jak do postu zaczecia. Organizm, zadowolony jak bak, potrafi dlugo nie wysylac sygnalow i zwyczajnie nie jest sie glodnym. Okres ten zalezy od czlowieka i jego kondycji. Kiedy wszak system juz sie wyleczy i wyczysci, wola glosno i serdecznie. Nagle pojawia sie laknienie i tlucze kulakami po zoladku jak za dobrych starych przedpostnych czasow. Z wznioslych wyzyn mistycznego uniesienia wracamy do swiata karmnikow. Zbrzydl nam jakby w miedzyczasie, schamial. Zstepujemy powoli i z godnoscia. Na noc zalewamy woda garstke mala suszonych sliwek. Nazajutrz switkiem z luboscia saczymy brazowy wyciag i, o nieba!, cpamy dlugo i z namaszczeniem wymokle sliwki. Delicje! Jak wszystko po poscie. W kazdym kasku bedzie sie teraz odnajdywac smaki nieznane, zagubione w kretych labiryntach tej lub przeciwnej polowiny mozgu, budzace dreszcze w dol krzyza, az po zagubione ogniwo rozwoju gatunku. Poza dotychczasowa dawka plynna w pierwszy dzien jemy jablko i podgryzamy wieczorem salate. Wszystko powoli i z namaszczeniem. Nazajutrz znow ambrozja na sliwkach, lisci pare salaty a w poludnie owoc juz nie zakazany, moze byc chocby jablko ze sklepu, zebysmy sie aby nie odzwyczaili od azotoksow. W dzien trzeci, poza porcja jak wyzej, obezrec sie juz mozna calym ziemniakiem (w mundurku, oczywiscie). Tfu, psiakosc! Slina spadla mi z pyska na klawiature, jeszcze mi sie cos zewrze, do kata! Kefir, jogurt, orzeszki, kromka chleba. Kiszki powinny juz perystalczyc. Mozna je nieco pchnac papka z przegotowanego siemienia lnianego z otrebami. A gdy dzien zaswital czwarty, Do sniadania siadly charty. I juz! Po krzyku. Tylko ci, co poscili ponad 10 dni, musza rozciagnac sobie co nieco przerywanie, jeden dzien ekstra na okolo trzy dni dodatkowego postu. Mniej wiecej. I bron Boze przezerac sie. Fama volat. Kazdy szanujacy sie i w przyblizeniu normalny czlowiek wspolczesny nie posci i gardzi tym zabobonem. Wiadomo, ze to zdroznosc i dla okrasy glupota. Argumentow jest wor. Po pierwsze i najbardziej oczywiste, od postu sie umiera. Ze smutkiem stwierdzam, ze trudno i trzeba sie bardzo starac. Po kilku tygodniach zdarza sie mala zadyszka po solidnym biegu, znak, ze jedziemy na rezerwie. Po drugie i jeszcze bardziej oczywiste, od postu sie zapada na ciele i resztkach umyslu. Niestety, nic w zyciu nie przychodzi latwo, nawet zapasci. A mechanizm postu zlosliwie chroni organizm przed upadkiem mobilizujac uspione demony witalnosci. Kiedy bo sa bardziej potrzebne jesli nie w czas zagrozenia? Zali wyzarty brys jegomosci zdzierzy podkasanemu wilkowi? W ogole co to za zycie na poscie? W ogole to ciekawe. Zmysly sie wyostrzaja, umysl lotnym sie staje, mysli i uczucia subtelnieja. Calosc robi sie nieludzko kulturalna i wysublimowana, na dodatek do wewnatrz. Wylaza z katkow istnienia moce nieznane i nieprzeczuwane. Jesli sie nie bylo dziwadlem, to nadchodzi doskonala sposobnosc, by sie okazac. Praktycznej Pani Uwag Kilka Jak we wszelkich ludzkich poczynaniach, wiara jest niezbedna w kusy czas poszczenia. Trzeba wykazac to minimum ufnosci dla siebie i przyrody. Jesli ma sie miekki odwlok charakteru, wtedy lepiej postu nie zaczynac, bo moze zaszkodzic. Tak samo, jesli zwatpienie wkrada sie do duszy w trakcie postu, to czas przerywac. W poszczeniu przydaje sie poparcie moralne. Nowicjuszom najlatwiej jest poscic z weteranami. A jesli ich nie staje, to lepiej nikomu nie wspominac o poscie, bo wtedy jak amen w pacierzu nastapia niechybne uwagi o przerazajacym wygladzie, slanianiu sie na nogach i proroctwa rychlej smierci. Wystarczy wszak nie klapnac pysiem, a otoczenie nadziwic sie nie bedzie moglo skad w nas taka krzepa i samopoczucie takiez. Organizm oczyszcza sie przez skore. Te od srodka trzeba plukac, te od zewnatrz myc i szorowac. Lakmusem postu jest jezyk. Po pewnym czasie (ok. tygodnia, choc czasami wcale) oklada sie na cacy. Niezadlugo potem zaczyna tracic z pyska. Krepujace, gdyby nie to, ze ginie w tlumie, bowiem znakomitej wiekszosci cywilizowanych ludzi jedzie z geb jak z bakutilu. Zegarek genetyczny nie zdazyl przestawic wajchy metabolizmu na przeprocesowana papke. I to sie da wyczuc. Okres Wielkiego Postu pasuje jak ulal na wiosenne porzadki i w tym widac geniusz religii (nie dotyczy to poludniowej polkuli, gdzie rozsadniej poscic jesienia). Akurat nic swiezego jeszcze nie ma w polu, a uklad trawienny wymeczony jest po zimowych bigosach i karnawalowych paczkach. W sam raz, by sie wyczyscic i zregenerowac co sie da. Przy okazji mozna wyjsc na porzadnego katolika. Na poscie zyje sie normalnie, choc pelniej. Nie trzeba zmieniac ustalonego trybu, ale przydaje sie wiecej snu. I duzo spacerow. Wycofac tez trzeba wszelkie pastylki, nawet jesli to tylko witaminy. Swiat normalnieje. Poetyka i spolegliwosc ida pod pache z fizyczna czujnoscia i duszna wrazliwoscia. W sercu maj, w glowie jasno. Zyje sie dniem, a wieczorem uklada z zadowoleniem w lozeczko. I nim sen utuli powieki, duch czlowieczy przenika materie i laczy sie z setkami umierajacych z glodu Somalijczykow, mordowanych Bosniakow, umierajacych z przezarcia Amerykanow, zapitych Slowian i dwustu milionami Chinczykow, ktorym to wszystko wisi zwiedla nacia. Adach Smiarowski [Konsultacja techniczna - Wiesia E. Smiarowska (osiag 48 dni). Dziekuje. as] _______________________________________________________________________ Maria Iwaszkiewicz WIELKANOC ========= [Fragmenty z ksiazki "Gawedy o jedzeniu", Kultura Zycia Codziennego "Warta", Warszawa, 1969, przytoczyla, jak tez o dodatkowe przepisy na mazurki uzupelnila Teresa Prussak ] * * * Do wielkanocnego stolu mozna bylo zasiadac zaraz po rezurekcji, to znaczy albo w sobote wieczorem, albo w niedziele rano. Uczta przeciagala sie nieraz bardzo dlugo, a odbywala sie zawsze w nastroju radosci i ogolnego zbratania. Resztkami ze swieconego jadla zywiono bydlo. Mialo sie od tego podobno zdrowo chowac. Zaleznie od zamoznosci domu rozna byla liczba potraw, ale szynki i kielbasy byly zawsze. W Polsce jadano szynki wedzone surowe (na ogol jedzone na codzien), wedzone gotowane (pojawiajace sie zazwyczaj na Wielkanoc) i wreszcie surowe pieczone. Wszystkie te szynki jedzono w ten dzien na zimno, gdyz nie palono ognia. Poza kielbasami i szynka na Wielkanoc musza byc baby i mazurki. Mazurki - w odroznieniu od slodyczy podawanych w innych porach roku - powinny byc robione na zasadzie: masa na oplatku lub waflu. W rzadkich przypadkach na ciescie kruchym lub ciescie pozostalym od bab. (...) Baba lub babka (za Slownikiem Staropolskim) - poza stopniem pokrewienstwa - znaczy ciasto pieczone dawniej na Wielkanoc i na Zielone Swieta (odmiana nazwy - babi kolacz), krolowa szachowa, akuszerka, rodzaj armatki, stara, duza, pojedyncza sosna itd. Baby, wg wspomnianego Slownika Staropolskiego i wedlug licznych tradycji, dzielily sie na wiele gatunkow i podgatunkow. Byly zatem baby parzone, puchowe, migdalowe, sakramenckie, podolskie itd. (...) Kazda gospodyni miala swoj niezawodny przepis na baby, ktory niechetnie zdradzala. Z pieczeniem bab byly zwiazane rozne skomplikowane ceremonie. Najwieksza hanba dla gospodyni bylo, jezeli baby sie nie udaly. Mowiono o tym przez caly rok, a nawet mierzono czas takim wydarzeniem (to bylo wtedy, kiedy sie tej czy tej baby nie udaly). Kiedy baby rosly, nie wolno bylo podnosic glosu ani - bron Boze - trzaskac drzwiami. Drugi, krytyczny moment nastepowal przy wyjmowaniu z pieca. (...) `Gdy wreszcie baby upiekly sie - a siedzialy w piecu ze dwie godziny, przy czym caly czas trzeba bylo chodzic na palcach i mowic szeptem - nastepowal dramatyczny moment wyjmowania z pieca. Wtedy trzeba bylo wytezyc cala uwage po to, aby sie jeszcze gorace ciasto nie wykrzywilo. W tym celu wprost z form baby przekladalo sie na poduszki i dziewczeta kuchenne kolysaly je na poduszkach jak usypiajace dzieci, dopoki ciasto nie ostyglo." * * * P.S. Cytat w cudzyslowie pochodzi z ksiazki ojca autorki Jaroslawa Iwaszkiewicza "Ksiazka moich wspomnien". T.P. ------------------------------------------------------------------------ Uuzupelnienie przepisu mazurka w "Spojrzeniach" nr 67. Chce zaznaczyc, ze lepiej go piec w tortownicy, a nie jak wszystkie pozostale mazurki na blasze. Przy okazji podam takze przepis mojej cioci-babci. Mazurek bardzo nietypowy, bo przygotowany na patelni. Mazurek na waflach. ------------------ 1 szklanka cukru 10 dkg masla 2 szklanki platkow owsianych (zrumienic) mocne kakao (4dkg na 3/4 szklanki mleka) bakalie (duzo i tylko miekkie, tzn bez orzechow i migdalow, 2 szklanki) wafle Wszystko zrumienic (chwile gotowac) na patelni, gorace wlozyc miedzy wafle, przycisnac. Uwaga: platki owsiane w USA sa specjalnie przygotowane, zeby nie chlonely mleka, i takie sie nie nadaja, skladniki sie nie lacza. To, co z tego wychodzi jest tez dobre, ale przestaje byc mazurkiem. Mazurek pomaranczowy -------------------- Moim ulubionym ciastem jest mazurek pomaranczowy, podaje zatem kilka modyfikacji. Pieke go od lat i spozywam tak szybko jak sie tylko da. ucieram na drobnej tarce cala pomarancze i cytryne ubijam z 2 bialkami i 40dkg cukru pudru wylewam na podpieczony spod i pieke w niezbyt goracym piekarniku ok 1 godz. Pycha, jadalne natychmiast. Uwaga: potrafi wykipiec, potem opada. Teresa Prussak _______________________________________________________________________ Magda Young-Czyzewski List do redakcji: GDZIE JEST TEN DOM WARIATOW? ============================ Odpowiedz na tekst Jurka Dydaka "Stresy Emigranta Wizytujacego" Ze zdumieniem przeczytalam w numerze 67 "Spojrzen" wypowiedz pana Jurka Dydaka, ktory uwaza, ze Polska to `tzw. dom wariatow' i uzasadnia ten poglad trzema stwierdzeniami, ktore wedlug mnie niczego nie dowodza. Czy sa to prawdziwe zwierzenia zestresowanego emigranta? Jesli tak, to w sumie jest to bardzo przykry list. Jezeli juz uzywamy dosadnych okreslen typu `dom wariatow', to nie zapominajmy [...], ze w owym to domu spedzil Pan troche zycia. Jesli chodzi o Babcie z autobusu (ktorej bezskutecznie usilowal Pan otworzyc okno), to byc moze wykazala duze poczucie humoru. Ponadto sprawa z pociagu (bal sie pan obudzic spiaca niewiaste) jak i `pani Frania powiedziala' (Wartosc nr 3) wskazuja, ze Pan zyje w strachu przed kobietami polskimi. Przeciez nie jestesmy az tak straszne. Co Pana tak stresuje? Sytuacje, ktore Pan opisal, sa znakomitym materialem do paru humoresek i prawde mowiac, gdyby nie nazwal Pan Polski domem wariatow, bylby to smieszny kawalek tekstu. Ale troche Pan przesadzil. Mamy wiec nadal wspolne cechy. Oby nie wszystkie. Po spedzeniu prawie polowy zycia w USA (wyjechalam majac 19 lat) nie czuje zadnej alienacji podczas pobytow w Polsce. Jem ciastka ofiarowane przez zyczliwych `babsztyli', bo sa pyszne. Wreszcie widze chodniki. Sa niezapowiedziane odwiedziny i dlugotrwale przyjaznie. Po prostu jestem u siebie. W Ameryce jest to troszke inaczej. Ludzie zyja w wiekszej izolacji, co szczegolnie przypada w udziale emigrantom, ktorzy czesto sa skazani na siebie. Zupelnie nie rozumiem pogladow P. Dydaka. Mam nadzieje, ze nie tylko ja. Wedlug mnie, i za czasow PRL bylismy nieco `znerwicowanym' narodem, kazdy z nas chcial miec racje, a tzw. `pomoc dobrosasiedzka' stala na wysokim poziomie. Przyklady przytoczone przez P. Dydaka swiadcza, ze nic sie nie zmienilo w tym wzgledzie. Moze jedynie pewne typy zachowan sa bardziej widoczne, ale trudno sie dziwic. Jest demokracja i kryzys gospodarczy, w zwiazku z czym zwykli ludzie (a takich opisuje P. Dydak) sa bardziej otwarci w pogladach i zachowaniach. USA, jesli ma sie troche pieniedzy, mozna odbierac w milym i rozowym swietle. Mozna minimalizawac kontakty ze zwyklymi obywatelami i zyc w bardzo waskim kregu, czesto ograniczonym do kontaktow zawodowych. Po paru latach takiego zycia Polska wydaje sie bardziej szara i surowa. Ale to juz sprawa indywidualna. Po latach spedzonych na obczyznie kazdy emigrant odbiera swoj kraj inaczej. Dla jednych zawsze jest bardzo bliski, dla innych natomiast sentyment do kraju rodzinnego wyblakl i jego miejsce zajely sprawy prywatne. Magda Young-Czyzewski __________________________________________________________________________ Jurek Dydak OPDOWIEDZ ========= Czesc Oficjalna (osoby niepowazne czytaja na wlasne ryzyko): Potwierdzam teze z mojego artykulu: Znaczna czesc Polakow nie toleruje innych zachowan i pogladow, co stawia pod znakiem zapytania szybkosc zmian demokratycznych w niekomunistycznej Polsce. List Pani Magdy jest tego znakomitym dowodem, a co ciekawsze, pochodzi od osoby, ktora przez polowe swego zycia (19 lat w USA) miala szanse na zrozumienie istoty demokracji jaka jest tolerancja. Pani Magda ma swoja wizje (sielankowa) Polski, a pan Jurek ma inna. Przestraszyla sie ona, ze cokolwiek napisze pan Jurek (z przekonaniem) w "Spojrzeniach" stanie sie prawda, a prawda jest tylko jedna. Czesc Rozrywkowa (osoby powazne czytaja na wlasne ryzyko): Teraz ujawnie prawdziwe przyczyny mojego artykulu "Stresy emigranta wizytujacego". Oto urywki mojego listu do redaktora "Spojrzen", w ktorym wnosilem o jego publikacje: `W dawnych dobrych czasach PRL-u do awansu na Docenta (lub wyzej) nalezalo: a. wydac ksiazke b. wydac kolege. Ksiazki pisalo sie asystentem, a kolegow sie prowokowalo (czy pamietacie ohydnego Docenta z "Barw ochronnych" Zanussiego ?). Poniewaz wlasnie pisze ksiazke, wiec odczuwam potrzebe prowokacji (Zasada Psa Pawlowa). Mam nadzieje, ze "Spojrzenia" zapoczatkuja nowy Dzial Prowokacji i moj artykul bedzie inauguracyjnym. Celem prowokacji ma byc ujawnienie Dobrych i Zlych Polakow. Prosze o nieujawnienie istoty artykulu dla utrzymania naukowosci eksperymentu (Zasada Nieoznaczonosci Heisenberga).' [...] Jurek Dydak ----------------------------------------------------------------------- [Komentarz gonca redakcyjnego. Uprzejmie informujemy iz "Spojrzenia" nie przewiduja zadnego regularnego Dzialu Prowokacji. Dziekujemy panu Jurkowi Dydakowi za jego ostre i blyskotliwe spostrzezenia z kraju, a pani Magdzie Young-Czyzewski za jej wrazliwosc, optymizm i cieply, sympatyczny stosunek do Polski, mimo dlugich lat przebywania w Ameryce. J.K_uk] _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres: (128.32.162.54), directory: /pub/polish/publications/Spojrzenia. ____________________________koniec numeru 69___________________________