______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 24.04.1992. nr. 22 _______________________________________________________________________ W numerze: Zbigniew J. Pasek - Historia Polski dzien po dniu - kwiecien Tadeusz Gierymski - Cud wydawniczy czyli Instytut Literacki Giedroycia Jan Jaworowski - Dzienniczek z podrozy (do Polski i gdzieindziej) Henryk Modzelewski - Od 'miernego' czytelnika Leszek Zuk - Dlaczego dynastii Skubidow nie bylo _______________________________________________________________________ Zbigniew J. Pasek HISTORIA POLSKI DZIEN PO DNIU - KWIECIEN ======================================== 1. 1548 Zmarl Zygmunt I Stary, krol Polski (panowal 42 lata) 1656 Sluby Jana Kazimierza 1942 Rozpoczecie ewakuacji Armii Andersa z ZSRR 1981 Ukazal sie pierwszy numer ogolnopolskiego "Tygodnika Solidarnosc" 2. 1927 Pierwszy w Polsce mecz ligowy w pilce noznej miedzy druzynami Warszawianki i Legii (4:1) 1951 Rozpoczyna produkcje Fabryka Samochodow Ciezarowych w Starachowicach (Star 20) 1982 Pierwsza audycja podziemnego "Radia Solidarnosc" w Warszawie 3. 1025 Zmarl Boleslaw Chrobry, pierwszy krol Polski 1577 Otwarcie pierwszego w Warszawie mostu na Wisle 1948 Kongres USA zatwierdza plan Marshalla 4. 1794 Bitwa pod Raclawicami 1949 Podpisanie Paktu Polnocnoatlantyckiego (NATO) 5. 1952 Podpisanie umowy miedzy rzadem polskim i radzieckim o budowie na koszt ZSRR gmachu Palacu Kultury i Nauki 6. 1551 Zmarla Barbara Radziwillowna 1984 Sejm uchwala ustawe o fundacjach 7. 1982 Ogloszenie raportu konwersatorium Doswiadczenie i Przyszlosc pt. "Polska wobec stanu wojennego" 8. 1965 Podpisanie ukladu miedzy PRL a ZSRR "o przyjazni, wspolpracy i wzajemnej pomocy" (na 20 lat) 1976 Skazanie Jerzego Pawlowskiego, znanego szermierza, na 25 lat za szpiegostwo 9. 1241 Bitwa pod Legnica, smierc Henryka Poboznego 10. 1952 B. Bierut powoluje czlonkow Polskiej Akademii Nauk (prezesa, wiceprezesow, czlonkow prezydium i sekretarzy naukowych) 1974 Uchwalenie ustawy o "Prawie lokalowym" 11. 1973 Powstanie Federacji Socjalistycznych Zwiazkow Mlodziezy Polskiej 12. 1961 Pierwszy lot czlowieka w kosmos (Jurij Gagarin) 1973 Uchwala Sejmu "O zadaniach narodu i panstwa w wychowaniu mlodziezy i jej udziale w budowaniu socjalistycznej Polski" 13. 1943 Odkrycie grobow katynskich przez Niemcow 1950 Podpisanie porozumienia miedzy Episkopatem a panstwem 14. 1950 Utowrzenie Urzedu ds. Wyznan 15. 1967 Nadanie Stoczni Gdanskiej imienia Lenina 16. 1950 Przeksztalcenie Federacji Polskich Organizacji Studenckich w Zrzeszenie Studentow Polskich 1961 Czwarte po wojnie wybory do Sejmu, polaczone po raz pierwszy z wyborami do rad narodowych 1966 W ramach obchodow millenijnych do Gniezna przybyly "motocyklowe sztafety" oraz odbyla sie defilada wojskowa z udzialem czolgow 17. 1794 Kilinski wypiera Rosjan z Warszawy 1956 Rozwiazanie Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych (Kominformu) 1960 Protesty w Nowej Hucie po usunieciu krzyza z miejsca przeznaczonego na budowe kosciola 18. 1946 Rozwiazanie Ligii Narodow 1951 Powstanie Europejskiej Wspolnoty Wegla i Stali 1979 Uszkodzenie pomnika Lenina w Nowej Hucie przy pomocy ladunku wybuchowego 19. 1773 Protest Reytana w Sejmie 1809 Bitwa pod Raszynem 1943 Wybuch powstania w gettcie warszawskim (trwa do 8 maja) 1948 Odsloniecie pomnika Bohaterow Getta w Warszawie 1950 Ustawa o "socjalistycznej dyscyplinie pracy" 1969 Sejm uchwala trzy ustawy: kodeks karny, kodeks postepowania karnego i karny kodeks wykonawczy (do tej pory obowiazywaly przepisy przedwojenne) 1990 II Krajowy Zjazd Delegatow "Solidarnosci"; Walesa zostaje wybrany przewodniczacym 20. 1870 Urodzil sie Wlodzimierz Iljicz Uljanow (Lenin) 21. 1945 Podpisanie pierwzego ukladu o przyjazni, pomocy wzajemnej i wspolpracy powojennej miedzy Polska a ZSRR 1983 Zawieszenie dzialanosci Zwiazku Polskich Artystow Plastykow 22. 1982 Powstanie Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej "Solidarnosci" 23. 1935 Uchwalenie konstytucji, tzw. kwietniowej 1964 Uchwalenie przez Sejm kodeksu cywilnego 24. 1952 Dekret o zniesieniu fundacji; majatki fundacji zostaly upanstwowione bez odszkodowania 1953 Uruchomienie pierwszej odlewni zeliwa w Hucie im. Lenina 25. 1943 Zerwanie stosunkow dyplomatycznych rzadu radzieckiego z rzadem Sikorskiego 1981 Powstal komitet zalozycielski Federacji Konsumentow 26. 1985 Prof. Bronislaw Geremek zostaje usuniety z PAN 1986 Awaria elektrowni atomowej w Czernobylu (pierwsze oficjalne informacje pojawily sie dopiero 29 kwietnia) 27. 1792 Konfederacja Targowicka 1956 Ustawa o amnestii 28. 1946 Ustawa o obywatelstwie polskim 1956 Uchylenie wyroku i umorzenie sledztwa w sprawie St. Tatara i innych oficerow skazanych w 1951 r. 1973 Odsloniecie pomnika Lenina w Nowej Hucie 29. 1926 Oficjalne otwarcie portu w Gdyni 1940 Himmler wybiera Oswiecim na miejsce obozu koncentracyjnego 1978 Powstanie Komitetu Zalozycielskiego Wolnych Zwiazkow Zawodowych Wybrzeza 1985 Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym 30. 1632 Zmarl Zygmunt III Waza, krol Polski i Szwecji (panowal 45 lat) 1977 Ukazal sie pierwszy numer pozacenzuralnego miesiecznika "Opinia", wydawanego przez Ruch Obrony Praw Czlowieka i Obywatela 1985 Rozporzadzenie Rady Ministrow o przekazaniu majatku "bylych zwiazkow zawodowych" OPZZ Zbigniew J. Pasek ________________________________________________________________________ Tadeusz Gierymski (t9gierymski@stthomas.edu) CUD WYDAWNICZY CZYLI INSTYTUT LITERACKI GIEDROYCIA ================================================== Duzo slyszy sie i czyta ostatnio o p. Giedroyciu, a wszyscy wyksztalceni Polacy wiedza o "Kulturze", paryskim miesieczniku. Nawet zachodni wydawcy zainteresowali sie tym cudem wydawniczym, jakim byly Kultura, Zeszyty Historyczne (zapoczatkowane w 1962 r.) i setki ksiazek wydanych przez Instytut Literacki. Rok 1990 przyniosl nam , ed. by Robert Kostrzewa, wydanie Hill and Wang, New York. Wroce do tej ksiazki pozniej, wpierw jednak zaczne, ze tak powiem, ab ovo. Pisze o cudzie wydawniczym, bo przeciez wiadomo jest, ze przerozne tygodniki i miesieczniki literackie, ktore kielkuja rok w rok na swiecie, wiedna w pierwszym, albo po kilku tylko sezonach. Zauwazmy, np., jak poszlo z L'Abbaye, domem wynajetym w Creteil, blisko Paryza w r. 1906 przez grupe mlodych artystow i pisarzy, ktorzy postanowili utrzymac sie z owocow swego ogrodu i z drukowania i sprzedazy ksiazek. Nalezeli do niej Arcos i Duhamel, ktory w r. 1918 otrzymal Prix Goncourt, nalezeli Barzun i Chenneviere i spiritus movens calej grupy, Vildrac. Sami publikowani pisarze i artysci, ktorzy zapisali sie w historii sztuki i literatury francuskiej, byli na wlasnych smieciach i mieli chody. Wydali np. Romains'a . Romains i Chenneviere daja nazwe i opisuja w nowy kierunek - Unanimisme. Grupa L'Abbaye splajtowala w czternascie miesiecy. Moze kogos cos zaciekawi jak to bylo z "Kultura". Patrze na pierwszy jej numer. Papier zzolkl, rozpada sie i kruszy. Jezdzil ze mna po swiecie w sztywnej kopercie razem z pierwszym warszawskim wydaniem Tarskiego. Jest duzy (21,5 x 30,5 cm), plaski i cienszy od terazniejszych. Ma osiemdziesiat cztery strony. Na okladce u gory, na czarnym szlaku, a duzymi literami, bialymi, zielono cieniowanymi, rozciaga sie pietnastocentymetrowy tytul: K U L T U R A. WYBOR SZKICOW, OPOWIADAN I SPRAWOZDAN. RZYM NR. 1 CZERWIEC 1947 Ostatnia z trzech linii jest na zielonym szlaczku, a ponizej spis tresci: PAUL VALERY Z "Kryzysu ducha". BENEDETTO CROCE Zmierzch cywilizacji. Te dwie pozycje sa zamkniete w prostokatna, zielona obwodke. Nizej, ciag dalszy spisu rzeczy: TYMON TERLECKI O socjalizmie chrzescijanskim. ZYGMUNT ZAREMBA Przeobrazenia wewnetrzne spoleczenstw w okresie miedzywojennym. M. K. DZIEWANOWSKI Wiosna Ludow w Hotelu Lambert. ANDRZEJ BOBKOWSKI Nekyia. WIKTOR WEINTRAUB Lytton Strachey. TADEUSZ J. KRONSKI Filozofia egzystencjalna Sartre'a. JOZEF CZAPSKI Raj utracony (Na smierc Bonnarda). ARTHUR KOESTLER Przyjazd (Z "Krucjaty bez Krzyza"). HERMINIA NAGLEROWA W inne czasy (Fragment powiesci). FEDERICO GARCIA LORCA Wiersze. VARIA (VARIA, to notatki o ksiazkach Koestlera, Roberta Gravesa, Normana Douglasa i V.S. Pritchetta; o pamietnikach Gamelina i o francuskich zagadnieniach demograficznych.) Redaguja: JERZY GIEDROYC GUSTAW HERLING-GRUDZINSKI INSTYTUT LITERACKI I L R Pomiedzy I i L, nad R, znana nam dobrze klasyczna kolumienka. Cala pierwsza strona to Credo "Kultury," za dlugie, by tu cytowac w calosci. Konczy sie ono tak: "Uplynie zapewne znowu wiele lat, zanim narody obu polkul zrozumieja, ze "nowatorstwo" sowieckie jest takim samym narzedziem znieczulenia kultury europejskiej, jak katastrofizm niemiecki byl wczesniej narzedziem jej rozkladu. Nadchodza czasy ponownego oslabienia woli, ponownego zatrucia mysla o smierci. Bo i o coz walczyc, czego bronic w obliczu powszechnego "Ex oriente lux"? W tych warunkach rola, cel i zadania "Kultury" sa dostatecznie jasne i nie wymagaja zbyt szczegolowego wyjasnienia. "Kultura" pragnie uprzytomnic czytelnikom polskim, ktorzy wybrawszy emigracje polityczna znalezli sie poza granicami kraju ojczystego, ze krag kulturalny w ktorym zyja, nie jest kregiem wymarlym. "Kultura" pragnie dotrzec do czytelnikow polskich w kraju i wzmoc w nich wiare, ze wartosci, ktore sa im bliskie nie zawalily sie jeszcze pod obuchem nagiej sily. "Kultura" chce szukac w swiecie cywilizacji zachodniej tej "woli zycia, bez ktorej Europejczyk umrze tak jak umarly kiedys kierownicze warstwy dawnych imperiow". Pod koniec zeszytu redakcja apeluje do czytelnikow: "Byt "Kultury" zalezy nietylko od warunkow materialnych i technicznych. Zalezy on rowniez od przyjecia z jakim nowy kwartalnik spotka sie u czytelnikow. Zywy, bezposredni kontakt z czytelnikami jest podstawa istnienia kazdego pisma, a tym wiecej pisma polskiego na emigracji. "Kultura" zwraca sie wiec z goraca prosba do wszystkich czytelnikow, aby po przeczytaniu pierwszego zeszytu kwartalnika zechcieli podzielic sie z redakcja swymi uwagami, projektami i pomyslami." Nastepuja adresy "Kultury" w Rzymie, Wielkiej Brytanii, Francji i w Jerozolimie. Ostatnia strona zapowiada: W najblizszym czasie ukaza sie nakladem INSTYTUTU LITERACKIEGO nastepujace ksiazki: MICHAL SOKOLNICKI Ambasador R.P. DZIENNIK ANKARSKI t. I. JAN BIELATOWICZ BRYGADA KARPACKA. JAN BIELATOWICZ PASSEGIATA (Szkice wloskie). ARTHUR KOESTLER CIEMNOSC W POLUDNIE (Darkness at Noon). GEORGE ORWELL ESSAYE. W r. 1946 kupil p. Giedroyc, za pieniadze pozyczone od Funduszu Zolnierza mala drukarke, na ktorej oparl sie jego Instytut Literacki w Rzymie. Byl wtedy zolnierzem Drugiego Korpusu gen. Andersa. Rok pozniej sprzedal te prase i przeniosl sie do Paryza, do zaniedbanej willi w Maisons-Laffitte. Towarzyszyli Mu Zofia i Zygmunt Hertz, ktorych rola w sukcesie "Kultury" jest czesto pomijana. Tam, w zaniedbanym i brudnym domu tej ubogiej dzielnicy Jozef Czapski magazynowal konserwy do rozdawania glodujacym Polakom i tam, nie majac na wynajem lepszego pomieszczenia, osiedli Giedroyc i Hertzowie. Pierwsza noc spedzili podobno w kapielowkach, szorujac i zmywajac brudy. Poswieceni "Kulturze", dzielili mieszkanie, wikt i bardzo skromne wynagrodzenie. W r. 1953 zaczeli wydawac ksiazki. Lista autorow to przeciez wspolczesny Panteon literatury Europy - Gombrowicz, Simone Weil, Milosz, Pasternak, Koestler, Camus, Silone, Orwell, Raymond Aron, Aldous Huxley, Graham Greene, Solzenicyn. Udostepnili czytelnikowi polskiemu autorow, ktorzy wtedy nie mogli by sie ukazac w Polsce, a czasem nawet w ich rodzimym kraju. Niezawisla byla to grupa ludzi, unikajaca tramtadrackich latwizm patriotycznych, znienawidzona przez rezym i czesto opluwana przez kola emigracyjne. Nie musze sie nad tym rozwodzic, to sa rzeczy chyba wszystkim dobrze znane. Wracam wiec, jak przyrzeklem, do , ksiazki zawierajacej tlumaczony na angielski wybor z ostatnich dwudziestu lat "Kultury". Zawiera ona pietnascie pozycji, napisanych przez Milosza, Mieroszewskiego, Kolakowskiego, Herling-Grudzinskiego i innych. Dowiadujemy sie ze wstepu p. Kostrzewy, ze caly zespol redakcyjny "Kultury "nigdy nie zatrudnial wiecej niz osiem osob - cud wydajnosci pracy, gdyz ci ludzie robili wszystko, od poczatkowych staran o subskrypcje, przez prace redakcyjne do kolportazu wlacznie, czyli taszczenia powiazanych sznurem ciezkich paczek na poczte. Wprowadzenie napisane jest przez Konstantego Jelenskiego. Broni on niezaleznosci "Kultury" i wspomina, jak napisal Michnik we wstepie do antologii wydanej przez Nowa w r 1979: Na wygnaniu Kultura oskarzana byla o kryptokomunizm, przez prase w Polsce o zwiazki z agenturami szpiegowskimi na zachodzie, a gdy ostro zjechala rzad za kampanie antysemicka w 1968 r., o syjonizm. Irytujaca jest recenzja tej ksiazki napisana przez Herberta Mitganga, a wydrukowana przez Nowojorski "Times" 28 kwietnia 1990 r. Bredzi on w niej o pisarzach, ktorzy snuja fantazje jak to bedzie po powrocie z wygnania, charakteryzuje artykuly wybrane jako majace wspolna wiez w nienawisci do Niemcow i Rosjan, w antysemityzmie, w polskim szowinizmie, a nie podaje, ze "Kultura" byla zdecydowanie i zawsze wroga takim pogladom. Za wyjatkiem jednej wzmianki o Mrozku satyryzujacym antysemitizm w swej noweli "Nos", recenzja ta daje falszywy obraz pozycji "Kultury" niezorientowanemu amerykanskiemu czytelnikowi. Mitgang sugeruje, ze "Kultura" byla na zoldzie CIA. Jelenski, ktory czesto pisal dla "Kultury" byl w zespole redakcyjnym czasopisma "Preuves", ktore rzeczywiscie bylo tajemnie finansowane przez CIA za posrednictwem pozornie niezaleznych fundacji. Giedroyc i Czapski byli czynni w zalozeniu "Congress for Cultural Freedom" w Zachodnim Berlinie w r. 1950. Przez stara znajomosc jeszcze z lat dwudziestych Czapskiego z Nabokowem i za posrednictwem Raymonda Arona, Jelenski uzyskal czlonkowstwo w Kongresie. Jelenski spodziewal sie materialnej pomocy od Kongresu dla "Kultury", ale twierdzi, ze udalo mu sie tylko uzyskac dwa, a moze trzy tysiace starych frankow na pomoc "Kulturze" wyrzuconej z pomieszczenia, podczas gdy Giedroyc zebral pietnascie milionow frankow na kupno nowego domu w Maisons-Laffitte od czytelnikow. Wszystkie datki "Kultura" opublikowala. Okazalo sie pozniej, ze CIA wspierala Kongres z wiedza jego sekretarza Michala Josselsona, ktory wtedy dopiero wyjasnil Jelenskiemu, ze odmawial poparcia "Kulturze" by jej nie kompromitowac. Taka jest wersja p. Jelenskiego. Mitgang nie podaje zadnych szczegolow wyjasnien Jelenskiego, okreslajac je jako metne i nieprzekonywujace. Nie znal on stylu zycia redakcji i autokratyzmu p. Giedroycia. Jakos nie pasuje do jego charakteru podporzadkowywanie sie dyrektywom wschodnich lub zachodnich politrukow. Klocil sie przeciez z instytucja droga Amerykanom, a mianowicie z radiem Wolnej Europy. Ta jego Monachiummachia dziwila i oburzala nawet czytelnikow w Polsce. Wielu nie rozumialo o co mu chodzilo. Jelenski napomyka, ze moze sam Giedroyc ulegal jakims nieswiadomym samemu sobie pobudkom. Jak wytlumaczyc zywotnosc "Kultury", jesli mozna nawet zadac takie pytanie bez zadnej intencji ujecia niczego p. Giedroyciowi i grupie jego wspolpracownikow? Ten Kniaz Litewski moze chyba powiedziec, podobnie innemu monarsze, "Kultura" - to ja. Czy komus nawet przychodzi na mysl kto moglby byc zastepca Giedroycia? Brak takiego kandydata, zaniedbanie przez redaktora naczelnego tej zyciowej koniecznosci szkolenia kogos, niepokoily bardzo ludzi jak najbardziej szanujacych p. Giedroycia, a przyjaznych "Kulturze." Klaniajac sie nisko temu wyjatkowemu czlowiekowi, pozwole sobie jednak znow wrocic do p. Jelenskiego. Wspomina on slowa Milosza, ktory napisal w , ze historia wszystkich narodow pelna jest tajemnic. Jedna z takich tajemnic to jest wlasnie zywotnosc jezyka polskiego za granicami kraju. Tak bylo w wieku dziewietnastym, tak stalo sie i po drugiej wojnie. Grupa "Kultury" pod kierownictwem p. Giedroycia, to zasluzony katalizator tej zywotnosci i slowa i mysli polskiej. Tadeusz Gierymski _______________________________________________________________________ Jan Jaworowski DZIENNICZEK Z PODROZY (DO POLSKI I GDZIEINDZIEJ) ================================================ Poniedzialek, 24 Lutego 1992. Przylatuje do Warszawy. Odprawa celna zadna (co zreszta potem okazalo sie miec niekorzystne skutki). Przywitania na ciagle jeszcze ciasnym Okeciu. Nocleg u siostry. Wtorek, 25.2. Seminarium w Instytucie Matematycznym PAN na Sniadeckich. Mile, jak zawsze, spotkania z dawnymi przyjaciolmi i kolegami. Wysylam Email. Trzeba to najpierw napisac na dysku, w odpowiednim formacie, i dac pani ktora to jutro wysle z Centrum Banacha. Po poludniu jedziemy, z trzema Kolegami z Warszawy i dwoma ze Stanow, do Torunia na konferencje. Pociag dobry, punktualny; mamy duzo czasu na rozmowy matematyczne i inne plotki. W Toruniu jedziemy do Hotelu Kosmos; przyzwoite, skromne pokoiki. Atrakcyjne panienki w barze przy recepcji szacuja nas spojrzeniami. Sroda, 26.2. Konferencja: Sala Rektorska (a moze inaczej sie ona nazywa) w Collegium Maius, z dwoma dlugimi stolami i tablica wielkosci ksiazki duzego formatu. Na scianach naokolo portrety poprzednich rektorow. Wszystkie wyklady po angielsku. Czwartek, 27.2. Drugi (i ostatni) dzien konferencji. Wieczorem koledzy zabieraja mnie do Gdanska (fatalnie ze pala cala droge w malym aucie - przyjezdzam zupelnie przesiakniety dymem). W Gdansku zatrzymuje sie w malym domu nalezacym do Gdanskiego Towarzystwa Matematycznego. Po kilkunastu minutach dobijania sie do drzwi otwiera nam zaspany ciec. GTM, komercjalnie i kapitalistycznie, dzieli domek z firma computerowa i cos na tym zarabia. Domek stoi w starym porcie, nad kanalem. Na sasiednim domu czerwony szyld: "Erotic Center". Piatek, 28.2. Rano kolega mnie wiezie do historycznych miejsc: Stocznia Gdanska, Krzyze 1970, Kosciol Sw. Brygidy; domek Walesy przy bocznej ulicy ktora zrobiono jednokierunkowa. Obiad w restauracji w parku oliwskim; pusto - oni chyba zyja glownie ze slubow i chrzcin. Obiad w cenie 80-100 tys. na osobe. Wieczorem pociag do Warszawy: znowu wygodny, szybki, choc nie przesadnie czysty express. Jade do siostry ktora wita mnie zla wiadomoscia: nasza 96-letnia ciotka, Seniorka naszej rodziny, zostala zamordowana. Mieszkala na Chelmskiej, kolo Placu Unii, w cywilizowanej wiec dzielnicy. Znalazl ja siostrzeniec, lekarz, ktory przyszedl aby dac jej zastrzyk. Zastal drzwi otwarte, mieszkanie spladrowane, a ciotke lezaca w kuchni, ze zwiazanymi z tylu rekami, zakneblowanymi ustami i rana w tyle glowy. Z mieszkania zginely tylko malo wazne drobiazgi. Moze bandyci zostali sploszeni telefonami; stalo sie to okolo poludnia. Ciotka byla sprawna umyslowo i fizycznie, szczupla, zdrowa; chodzila zawsze na dlugie spacery. Nie dano Jej dokonczyc zycia. Bezradna Policja prowadzi malo przekonywujace dochodzenia. Sobota-Niedziela, 29.2.-1.3. Jedziemy do Kroscienka nad Dunajcem, do naszych przyjaciol, P. Oto krotka historia naszej z nimi przyjazni: W 1982 roku, mozna bylo z "Committee in Support of Solidarity" w NYC dostac adres rodziny aresztowanych w Polsce ("Family to Family Program"). Napisalismy tam; przyslano nam adres Malgorzaty P., z 6-letnia coreczka, Dominika. Zaczelismy do nich pisac i cos wysylac - i z tego rozwinela sie niezwykla przyjazn. Ryszard P. siedzial w Zalezu i w Uhercach. Byl on inzynierem, organizowal "Solidarnosc" w Kroscienku. Juz z wiezienia dostawalismy od niego, przez Malgosie, grypsy, znaczki, rzeczy robione w wiezieniu i przemycane. Siedzial on tam rok. Jak wyszedl, byl, tak jak wielu innych, szykanowany, wyrzucany z pracy; pracowal jakis czas w cegielni. Nasz kontakt z nimi od razu stal sie bliski i intensywny. W 1985 roku moja zona Wanda pojechala do Polski aby byc matka chrzestna na chrzcinach ich synka Kubusia (mnie wtedy odmawiano wizy z powodu mojej antypolskiej dzialalnosci). Dopiero wtedy Wanda mogla im opowiedziec skad ich znamy i jak dostalismy ich adres. A potem to juz ONI, z Polski, wysylali nam duzo wiecej paczek i rzeczy niz my im. W 1986 Ryszard przyjechal do nas do Szwajcarii, i wtedy go poznalem. Jest on drobny, szczuply, o ascetycznym prawie wygladzie i podobnym usposobieniu. Ma w sobie jakas sile, skromnosc i prawosc, co sie czuje od Niego - a jednoczesnie tolerancje i szacunek dla innych - oraz "common sense". A Malgorzata ma niezwykla wprost dobroc, cieplo - i tez prawosc i prostote. Gdy przyjechalem do Polski pierwszy raz po 10-ciu latach, 20 czerwca 1989, w dzien drugiej tury pamietnych wyborow, Ryszard przywital mnie na dworcu w Krakowie i zawiozl do Kroscienka. Wtedy poznalem Ich Wszystkich, i ich przyjaciol i kolegow z Solidarnosci. Byl on tam Przewodniczacym Komitetu Obywatelskiego. W 1990-91 Dominika przyjechala do nas do Stanow i chodzila do Middle School. A teraz kazda nasza wizyta w Polsce zaczyna sie i konczy w Kroscienku, u nich. Ryszarda namawiano zeby kandydowal do Sejmu z UD w wyborach w 1991 r. - nie chcial tego. Chcial robic to co uwazal ze na pewno ma sens. Zostal dyrektorem Liceum w Kroscienku: mowi ze tam wie ze moze cos zrobic. Pracuje po 12 godzin dziennie, albo wiecej. Malgosia jest nauczycielka w szkole. W Kroscienku piekny ciagle snieg, dzialaja wyciagi, ale slonce juz mocno grzeje. Zegnamy sie - znow tak dobrze z nimi bylo. 2.3.- 9.3.; Warszawa. Pogrzeb ciotki na Powazkach. Bardzo duzo dawnych Jej uczniow z Liceum w Milanowku, juz z rodzinami, dziecmi a czasem z wnukami. Poza tym jestem albo w Instytucie na Sniadeckich, albo w nowym budynku Wydzialu Matematyki na Banacha. Budynek wspanialy, po Wojskowej Szkole Politycznej, budowany bez liczenia sie z kosztami: szerokie korytarze, duzo miejsca; wreszcie kazdy z pracownikow ma "office" do pracy. Trwa jeszcze remont. Wciaz jeszcze nie maja oni w zwyczaju byc w ciagu dnia na wydziale; pracuja raczej w domu i w pracy trudno jest ich zastac. Jest tam specjalny pokoj z tabliczka "Email". System jest trudny i trzeba uwazac zeby nie zgubic tego co sie pisze. Mialem miec tam nawet moj wlasny adres na czas mego pobytu; niestety, przez caly czas nikt mi nie potrafil tego adresu uruchomic. Obok jest pokoj w ktorym podobno maja byc "operatorzy" znajacy sie na tym; ani razu nie udalo mi sie ich tam zastac. Byc moze ze jest tak dlatego ze wiele osob zatrudnionych na uniwersytetach musi czesto brac dodatkowe prace w firmach prywatnych, gdzie maja wielokrotnie wyzsze pensje - i tam wlasciwie pracuja. We wtorek wyklad w Computer Science PAN na Polnej - nie bardzo wiem co mam tam mowic. Potem mnie wioza do Palacu Kultury gdzie, po dlugim czekaniu na kasjerke i po wypelnieniu roznych form podatkowych, dostaje honorarium: 150 tys. (-20% podatku). W piatek wyklad na seminarium na Banacha; duzo mlodych, milych osob. Idziemy na herbatke do bufetu. Bufet jest prowadzony przez milego, sprawnego pana; mozna dostac kawe, herbate, parowki, nalesniki. Wszedzie w budynku reklamy i strzalki kierujace do bufetu: "Czy wiecie ze herbate dla Was parzymy z wody specjanie filtrowanej przez wegiel?". Wieczory u Kolegow; rozmawiamy o Polsce. Nie sa to rozmowy wesole ani optymistyczne. Prawdziwe przyczyny trudnosci w Polsce wyjawil mi pewien Polak-Katolik: "To Zydzi", powiedzial, "tylko ze sie o tym glosno nie mowi". Ide do banku na Kredytowej wplacic $100 na konto ciotki mieszkajacej we Wroclawiu. Czekam najpierw w jednym banku, wypelniam formularze. Okazuje sie ze na prozno: odsylaja mnie obok, na Czackiego. Tam znowu czekam, znowu wypelniam formularze; podchodze do okienka. Urzedniczka dyskwalifikuje moje formularze bo sa wypelnione czerwonym pisakiem. Wyciagam wiec inny, ktory wydaje mi sie niebieski (jestem troche daltonista) i wypelniam je na nowo. Urzedniczka znowu mi je odrzuca; atrament byl chyba fioletowy. Daje mi pisak czarny; wypelniam po raz trzeci. Gdy znow docieram do okienka, urzedniczka prosi mnie o ID. Podaje paszport, a ona mowi: "To pan jest cudzoziemcem? - Prosze o deklaracje celno-dewizowa" (aby te $100 z niej odpisac). Wtedy zdaje sobie sprawe ze, przy wjezdzie na Okeciu, nikt mi tym razem niczego takiego nie dal - powinienem byl o to poprosic. Teraz deklaracji nie mam i pieniedzy wplacic nie moge. Odchodze z niczym, po straconych dwoch godzinach. Musze poprosic siostre zeby to zamiast mnie wplacila. Sobota, 9.3. Lot do Zurichu, a potem pociag (a wlasciwie cztery pociagi) do uroczej wioski Lenk im Simmental, do domku naszych przyjaciol, "bauerow" spod Berna. Dwa tygodnie nart; piekny snieg jakiego od lat tu nie bylo - i ciagle sypie. Poniedzialek, 23.3. Wyjazd do Uniwersytetu Siegen w Niemczech - tak bardzo mi sie nie chce jechac i tracic nart; ale nie ma rady. Zatrzymuje sie u kolegi, w pieknym domu, 15 km od miasta, wsrod wzgorz i bystrych potoczkow. Wyklad; znow wielu mlodych. Idziemy na "Nachsitzung". Bardzo udana wizyta, ale z radoscia wracam jeszcze do Lenku, na dwa dni nart. Piatek, 27.3. Dzwoni Janusz Morkowski, kustosz Muzeum w Rapperswil. Zaprasza mnie do nich na nocleg, przed moim odlotem z Zurichu. Znamy sie z nim od 1967 roku. Jego zona, Lucja, Niemka, pieknie mowi po Polsku. Jest to tez pani o ogromnej kulturze. Dom ich jest pelen antykow, pieknych rzeczy, kultury i dobrego smaku. Dzieki Januszowi Muzeum istnieje i jest tym czym jest. Janusz wprost tryska energia, inicjatywa i wiedza. Czesto jezdzi do Polski, zna dobrze Stelmachowskiego, Skubiszewskiego i innych. Co do sytuacji w Polsce jest on optymista: uwaza ze Polacy musza sie po prostu nauczyc dawac sobie rade z demokracja i gospodarka; za ma sie stworzyc "Wielka Koalicja"; ze Walesa jest madrym czlowiekiem, choc nie umie mowic. Rano, w niedziele, Janusz wiezie mnie na lotnisko - lece do Chicago - i do domu. Jan Jaworowski ________________________________________________________________________ Henryk Modzelewski (henryk@bsc.no) OD 'MIERNEGO' CZYTELNIKA ======================== Bergen, 13.04.92 Szanowna Redakcjo, (...) Jestem nowy czytelnikiem waszego tygodnika. O jego istnieniu dowiedzialem sie w zeszlym tygodniu za posrednictwem InterNet News. Jak chyba wielu Polakow przebywajacych za granicami Kraju, odczuwam potrzebe czytania wiadomosci o Polsce, niekoniecznie z Polski. Jako, ze miedzynarodowe tygodniki typu Newsweeka czy Time'a nie dostarczaja zbyt wielu informacji o Polsce, na czytanie dziennikow nie mam czasu, a gazety nadsylane przez przyjaciol z Polski przychodza z duzym opoznieniem, z checia zaglebiam sie codziennie w lekture DONOSOW redagowanych na Uniwersytecie Warszawskim i rozsylanych siecia. Niestety sa one bardzo lakoniczne i pozostawiaja pewien niedosyt, potrzebe lektury troche innego typu. Gdy zaczelem czytac SPOJRZENIA poczulem sie jak gdybym lekture, powiedzmy, "EXPRESU" uzupelnil o powiedzmy "POLITYKE". Postanowilem wiec poswiecic miniony weekend na nadrobienie zaleglosci. Zabralem do domu kilka numerow i zaczalem czytac. Wszystko szlo dobrze do numeru 6, kiedy to przeczytalem w slowie wstepnym do [artykulu] SWIETA 1948 A. Kobosa co nastepuje: "Wydaje mi sie, iz mozemy stwierdzic, ze w ostatnim roku czy dwoch spelnily sie zyczenia Narodu, zyczenia wielu Polakow, tych ktorzy sa z nami i tych ktorzy juz odeszli. Przez tak wiele lat, zyczylimy sobie - oni i my - upadku tyranskiego systemu w Polsce i w sowieckim imperium. Obecnie zyczenia te spelnily sie juz w olbrzymim stopniu. Polska odzyskala niepodlegosc, buduje teraz - aczkolwiek z trudem, wsrod sporow politycznych i spolecznych, zamieszania i *pomrukow miernot* [podkr. H.M.] - nowy, demokratyczny porzadek. Wierze, ze mimo trudnosci spolecznych i ekonomicznych moga Polacy patrzec optymistycznie w przyszlosc." Tak wiec z tego kawalka tekstu dowiedzialem sie, ze jestem pomrukujaca miernota. I po raz kolejny zaczalem zadawac sobie pytania, na ktore nie potrafilem sobie tak naprawde nigdy odpowiedziec. Nie ukrywam, ze zazdroszcze A. Kobosowi latwosci i piekna klasyfikacji oraz latwosci znajdowania odpowiedzi. Ja, niestety, nie potrafie. Z Polski wyjechalem zaledwie pol roku temu i tylko na dwuletni kontrakt, wiec z zalozenia wracam za poltora roku. Wyjezdzalem tuz przed wyborami, mialem wiec szanse przyjrzec sie temu czemus, co nazywalo sie Kampania Wyborcza. Wyjezdzalem, kiedy wiekszosc moich miernych przyjaciol uwazalo, ze dzieje sie zle ale mieli resztki nadziei na stabilizacje po wyborach. Dzis chyba juz jej nie maja. Wyjezdzalem, gdy wydawalo mi sie, ze gorzej juz nie bedzie. Dzisiaj chyba tak nie uwazam. I jesli ktos stwierdza, ze narzekalismy na niskie pensje, na rosnace kontrasty spoleczne, ten sie myli. Bo nie to bylo przedmiotem naszych pomrukow, pomrukow miernoty. Harowalismy po 24 godz. na dobe, kosztem zdrowia i rodziny, zeby godnie zyc. Zeby stac nas bylo na pozadana nowa ksiazke, na bilet do teatru, itd. I aczkolwiek ja mam to na razie za soba to Oni haruja nadal. Moglbym podac wiele przyczyn pozafinansowych przyczyn na pomruki miernot. Z czasow gdy bylem w kraju przytocze kilka tych, ktore utkwily mi szczegolna zadra. Sa to, zaslyszane przeze mnie w srodkach masowego przekazu, wypowiedzi wielkich polskich osobistosci szczegolnie dla mnie irytujace lub bolesne. 1. Zirytowala mnie publiczna wypowiedz glowy panstwa, ze nie wie jak dzialac w obecnej (wtedy) sytuacji panstwa i czeka na rady od ludu. Pytam sie siebie: dlaczego mimo, ze nie chcial to musial ten czlowiek objac tak wazne stanowisko w panstwie, chociaz nie wiedzial co dalej? Co by sie stalo, gdyby Bush publicznie stwierdzil, ze nie ma koncepcji wyprowadzenia USA z kryzysu i oczekuje porady od wyborcow? 2. Zirytowala mnie publiczna wypowiedz szefa panstwa, iz nie zdawal sobie sprawy z powagi i grozby sytuacji panujacej w URSUSIE mimo wielomiesiecznych protestow i strajkow zalogi. Podziwiam szczerosc, ale pytam sie siebie: co ten czlowiek robil do tej pory, co robili jego ministrowie i jaki jest powod, ze nie maja oni realnego obrazu sytuacji w kraju? Jakiez bylyby polityczne losy polityka w krajach tzw. rozwinietych, gdyby publicznie stwierdzil, ze nie ma rozeznania w sytuacji przemyslu w kraju, w ktory rzadzi? (Nawiasem mowiac, ciekaw jestem jaki bylby polityczny los partii, ktora po przejeciu rzadow jako jedna z pierwszych podjela decyzje o umozliwieniu wysokim urzednikom panstwowym partycypowania w roznorodnych spolkach, a odwolala te decyzje na krotko przed zakonczeniem swoich rzadow?) 3. Zirytowala mnie publiczna wypowiedz jednego z czolowych polskich politykow, dotyczaca kontrowersyjnego projektu ustawy antyaborcyjnej, stwierdzajaca, ze jezeli spoleczenstwo jest na tyle glupie, ze bedzie przeciwne temu projektowi, to i tak parlament musi wykazac madrosc i ustawe przyjac, niezaleznie od opinii spolecznych. Rzecz dotyczyla proponowanego referendum. Pytam sie siebie: jakim prawem polityk wybrany przez to spoleczenstwo w wolnych wyborach publicznie lekcewazy wyborcow? 4. Zabolala mnie publiczna wypowiedz glowy kosciola, ze 95% katolicka wiekszosc w Polsce ma prawo czuc sie lepsza, wazniejsza i silniejsza niz pozostale 5% tylko dlatego bo jest ich wiecej. Pytam sie siebie, ja reprezentant tych 5%: w czym jestem gorszy od pozostalych 95%? Wiekszosc moich przyjaciol to katolicy, a przynajmniej chrzescijanie, ale nigdy ani nie bylem traktowany przez nich jak gorszy, ani tez ja nie traktowalem ich jak gorszych. Byc moze dlatego, ze oni tez naleza do tej pomrukujacej miernoty. (Nawiasem mowiac, polecilbym wszystkim, ktorzy nie wierza, ze mozna stworzyc spojny system moralny bez "supernatural", "Medytacje o zyciu godziwym" prof. Kotarbinskiego.) 5. Zaskoczyla mnie publiczna wypowiedz znanego i szanowanego (takze przeze mnie), niezyjacego juz niestety publicysty, ze kultura polska w okresie powojennym az do 4 czerwca 1989 roku nie zaowocowala niczym godnym uwagi. Pytam sie siebie: czym wiec sa ciekawe filmy, dobre przedstawienia, itd., to wszystko czym wielu takich jak ja zachwycalo sie w tych czasach? Czy znaczy, ze byl to tylko zachwyt miernoty nad miernota? Rodza sie w mojej miernej glowie takie pytania i narasta protest. Nie przeciwko niskim pensjom, ale przeciwko jawnemu lekcewazeniu, przeciwko deptaniu godnosci ludzkiej (nawet jesli jest to tylko godnosc miernoty), przeciwko temu wszystkiemu co podobno mialo sie skonczyc 4 czerwca 1989, a trwa nadal. I co najgorsze pochodzi od ludzi, ktorzy mieli przyniesc nowe. Prof. Letowska w swoim wywiadzie dla Newsweeka powiedziala, ze Polska ma szanse zostac panstwem tolerancji i prawa byc moze za 10 lat. A ja pytam: dlaczego? Byc moze znajdzie sie ktos, kto potrafi kiedys odpowiedziec na te pytania (moje i moich miernych przyjaciol), zakladajac w zadufaniu, ze nie sa to pytania mierne, a problemy nie sa wyimaginowane w miernych, zmeczonych glowach? Byc moze Pan, Panie Redaktorze, jesli starczylo Panu cierpliwosci, aby doczytac do konca ten pisany na goraco list, zna odpowiedz na chociaz czesc tych pytan. Byc moze doswiadczenia ludzi, zyjacych za granica, pozwalaja spojrzec na to z innej strony i dac odpowiedz. (...) Henryk Modzelewski ________________________________________________________________________ Odpowiedz autora inkryminowanego tekstu: [W moim tekscie z nr. 6 "Spojrzen"] chodzilo mi o zupelnie cos innego. O pomruki ludzi o bardzo ciasnych pogladach politycznych i spolecznych, na obu krancach politycznego spektrum w Polsce, ktorzy doprowadzili do obecnej sytuacji nieomal zapasci politycznej w Polsce i do znacznego zaniku wiary w mozliwosci spoleczenstwa. Jest bardzo daleka/ i zupelnie sprzeczna/ z moimi intencjami interpretacja/ odnoszenie "pomrukow miernot" do ludzi borykajacych sie z codziennymi trudnosciami zyciowymi. Andrzej Kobos (kobos@krdc.int.alcan.ca) ________________________________________________________________________ Leszek Zuk O TYM, DLACZEGO DYNASTII SKUBIDOW NIE BYLO ========================================== Niedlugo po czasach Krola Cwieczka, gdy w boru wilcy a niedzwiedzie ino grasowali, w slawnym grodzie Krakowie na stolcu Krakus zasiadal. Madrym, oj madrym ci on wladca byl i milosc a posluch u ludu zaskarbic sobie umial. A bo i nie bylo nawet najmniejszej sprawy poddanych, co by krola obchodzic nie mogla i tak dlugo ksiegi wertowal, doradcow wypytowal, sam glowe krolewska trudzic raczyl i medytowal, aze problema rozwiklal i kmiotkowej biedzie zaradzil. Jakoz go kochac nie mieli? Toz grzech bylby i obraza Swiatowida abo i inszych bogow znamienitych. To i dziwowac sie nie mozna, iz lud tlumami do Krakowa walil i o zezwolenstwo na pomieszkanie we grodzie u krola sie ubiegal. A Krak ino dobrotliwym okiem na owych spogladal i wybierac najcelniejszych pacholkow a najgladsze dziewki raczyl, co by Krakow z dobrego i pieknego ludu slynac mogl. Dobrze ludziskom sie dzialo i trwac tak wieki by moglo. Ale zle jakowes wmieszac sie musialo i przylazl ci skadsis do Krakowa potwor obmierzly caly luska czerwona a pancerzem kryty, a tak powietrze psowajacy, ze ni ptak nad nim zywym przelecial, ni zwierz nijaki wedle niego oddychac nie zdolil. Poczwara do jamy, co pod zamkiem krolewskim byla, wlazla i stamtad miastu grozic poczela. I glowy najtezsze poradzic nie umialy i rycerze najdzielniejsi zwalczyc potwory nie wydolili. Smok ino zabawke a ucieche rubaszna mial, kiedy nowy rycerz w zbroicy na gore sie drapal. Zawzdy go niby orzech roztwieral i lykal z mlaskaniem okropnym. Zal Krakowianom rycerzy bylo, ale Krak wiedzial dobrze, iz rycerze pozerani ratuja grod od smoczego glodu. To i troskal sie coraz bardziej. Co tez z Krakowem bedzie, kiedy rycerzy zabraknie, bo juz wszyscy sie zwiedza, ze smoka mieczem nie pokonasz? Krak oglosic heroldom nakazal, iz corke swoja za zone i krolestwa polowe odda temu z mezow, ktory poczware zabije abo z grodu wyzenie. Alisci nie pomogly insurekcyje przez studentow czynione - wszystkich potwor pozarl, ni tajne knowania uczonych - starszych smok z Krakowa wygnal, mlodszych na przekaske zachowal. A nawet bunt weglarzy, co smoczysku goracych wegli dostarczac juz nie chcieli, zduszonym zostal. Ale wszystko kres swoj ma. Takoz i smok, ktory juz w leciech byl, na zdrowiu podupadl i ucisk zelzal (potwora diete miala zalecona). Walesal ci sie wtedy po Krakowie Les, skromny pacholek z ubogiej rodziny zyjacej od lat we wiosce Zadupkiem zwanej. Jako ze glowy a i checi do nauki nie mial, wykierowal go tatulo na swiec rychtarza. Znaczy sie, swiece Les rychtowal, w lichtarze abo kandelabra wstawial i zapalal. Kiedy swieca jaka sie wypalila, Les ogarek wyciagal, lichtarz z wosku oskubywal i nowa swiece przysposabial. A z tego oskubywania to i przezwisko Lesia poszlo. Zwali go Skuba. Chocia rozumu to ci on za wiele nie mial, ale pacholek byl zacny to i ono walesanie po miescie mu przebaczono i posade na zamku Kraka dostal. A zdarzylo sie, ze smok zaslabl okrutnie i co madrzejsi o jego koncu szeptac poczeli. Les Skuba, co od czasu jak posade u Kraka otrzymal, wysokie o sobie mniemanie mial, nocy pewnej przez mur zamkowy przeskoczyl, co by swiatu calemu pokazac, jak na boj idzie. Jusci, poplynal, bo o fosie pod murem zapomnial i szpetnie w nia chlapnal. Jednakowoz, zurnalisty z panstw osciennych skok odnotowali i we swiat informacyja o bohaterskim czynie poszla. Chocia straz zamkowa za szpiega go wziela i w lochu do wyjasnienia przetrzymala, skok ow historycznym sie stal. Niezadlugo Les wypuszczon zostal, ale do swiec rychtowania juz wracac nie myslal. Halastra uliczna na ramionach go poniosla i swym wodzem obwolala, zadajac walki ze smokiem. Odtad Les ino po miescie kroczyl i antysmoczymi strajkami kierowal. A to szewcy butow nie szyli przeciw potworze protestujac, a to weglarze dla Kraka opalu nie dali... Zaciety boj z potwora szkaradna trwal bezustannie, dzien i noc Les spiskowal a spiskowal. Te spiski, strajki a protesta tak smoczysku dopiekly, ze starowina rozstroju zoladka sie nabawil i po zjedzeniu sniadania z tlustego barana nieopatrznie zapitego nieprzegotowana woda z rzeki, ohydnego ducha wyzional. Rankiem czerwone scierwo smocze nad rzeka znaleziono i radosc wielka w grodzie powstala. Skuba, smoka zabojca, wszem o swym sprycie prawil, jak to barana z siarka w brzuchu przed jama ostawil, aby smok trucizne zezarl i zdechl sromotnie. Lud zaniosl bohatera przed Kraka oblicze zadajac dlan obiecanej reki krolewny i polowy krolestwa. Wiedzial Krak, iz slowo krolewskie zlamanym byc nie moze. Szczegolnie zwazywszy glos ludu o sprawiedliwosc wolajacy. Chocia mu ziec z plebsu, nieksztalcony i jakby gburowaty z lekka, nijak do smaku nie byl, kiwnal siwa broda na znak, iz sie zgadza. Niezadlugo zatem weselisko sie odbylo i dwaj krolowie na zamku zamieszkali. Co prawda spory z tego powstac mogly, bo i jakze tu kwestie rozstrzygnac, ktory krol zaszczytniejsze miejsce przy stole miec winien? A przeciez wiadomo wszem i kazdemu z osobna, ze w szczycie stolu pan domu siaduje. Glowili sie medrcy, mysleli doradcy, az wymyslili. Stolarza przywolac kazali, by okragly stol w sali zamkowej stanal. Odtad obaj wladcy rownie szanowne miejsca mieli. Jednakowoz i to koniec klopotow nie byl. Albowiem Krak, do wladzy samodzielnej wzwyczajowny, ani myslal rad Skuby sluchac. Kiedy przekupka ze skarga na druga szla, Krak o przyczyny rozpytywal, w ksiegach odpowiedzi szukal i po namysle rozsadzal spor, ale zawzdy tak, iz obie krzywdy nie mialy. Dluga, trudna i nie nazbyt jasna dla przekupek droga mysli krolewskiej byla, ale wyrok przyjac musialy. Gniewalo to Skube: "jakze to? Toz ja nie po to ze smokiem walczyl, zeby Krak rzady sprawowal". Kiedy tylko zdolil, do sadzenia sie bral i predko posluch wsrod przekupek, weglarzy, rychtarzy swiec, zawodowych zebrakow i innych pozyskal. Jego sady byly jasne i nikt z ludu klopotu z ich zrozumieniem nie mial. Dawal Skuba przekupce siekiere i na plac targowy posylal, izby zabrala, co jej bylo. Zydow przepedzic z miasta nakazal, iz ludowi szkodza. Prawda, Krak sprzeciwial sie, ale lud krola Skuby z checia posluchal. A kiedy Krak obcych poslow na dworze podejmowal, aby kooperacyje handlowa zawiazac, Skuba wrazym gosciom nie omieszkal kilku dawnych wojen wypomniec, kiedy Krakow bronic sie musial. Tym sposobem, dzielny krol Skuba ocalil kraj od wspolpracy z wrogami. Co prawda Krak gniewnym o to byl i prosil Skube o dokladne czytanie historii, ale ow ni czytac ni pisac nie potrafil, to i glupiej rady Kraka posluchac nie mogl. Zreszta lud wiedzial, iz Skuba jest kraju wielkim milosnikiem i krzywdy Krakowowi uczynic nie da. Jednakowoz zycie na zamku wielce go zmienilo, bo z dworakami krzyzowki jal rozwiazywac (dworacy mu wpisywali) i bardzo tym swoj umysl rozwinal. Predko tez spostrzegl, iz jego ulubieni kaplani Swiatowida nie dosc wysoka pozycje w kraju maja i ze to oni wlasnie krzyzowki dlan przynosza. Jely dochodzic don skargi ludu, ze swiatynie sa zaniedbane przez Kraka ciagle budujacego szkoly i szpitale (jakby ich juz dosc nie bylo) i utrzymujacego podejrzanych pisarzy. Oczy sie Skubie otwarly i pojal, ze rzady Kraka skonczyc sie musza, a kraj oczyscic nalezy z wrogow swobodnie dotad hasajacych. Niezadlugo krol Skuba, nie chcac, ale muszac, odeslal na emeryture starego Kraka i pelnie rzadow objal. Wszystkich dawnych dworakow wyrzucil, rodzine z Zadupka na zamek sprowadzil i siekiere nowym godlem uczynil na pamiatke swego pierwszego trafnego sadu i ku przestrodze wrogow. Odtad jezdzil po Krakowie w swojej karecie z dachem zrobionym z tumanu (to taki metal nieznany w Zadupku, a dla swietnosci wladcy niezbedny) i osobiscie rozwozil statuetki Swiatowida, aby Krakow uswiatowic. Kto przysiegi na Swiatowida zlozyc nie chcial z kraju usunietym zostal jako ten czyrak zlosliwy a dla narodowej sprawy grozny. Swiatynie wielkie i pomniki znaczyly poczatek nowej dynastii - Skubidow. I historia dalsza juz tylko rozami uslana sie zdala, kiedy nocy pewnej glodny motloch krakowski na zamek napadl i krola Skube w bramie jego palacowej swiatyni powiesil. Z tej to przyczyny Skubidzi nieznani sa historii i nikt ich sladu w kronikach nie wysledzi. Ledwie kilku pisarzy wspomnialo o Skubie, co smoka zabil, krolem zostal i... A wlasnie, i zniknal. A gdziez jego krolewskie potomstwo? Czyzby bezdzietnym byl? O nie, nie!!! Jeno krakowianie Skube z historii usuneli, a jeszcze i szewcem uczynili. Co, jak sami widzielismy, oszustwem bylo, aby pierwsze krolobojstwo ukryc. Leszek Zuk ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) Copyright (C) by Jerzy Krzystek 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne w formie 'compressed' dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 22_____________________________